Z informacji DGP wynika, że fundusz Abris Capital Partners, który kontroluje GetBack, był niedawno przez Komisję Nadzoru Finansowego sondowany, czy zamierza sprzedać windykacyjną spółkę. Nasi informatorzy wskazują, że przedstawiciele Abrisu do protokołu potwierdzili, że są gotowi zarówno wpuścić do spółki inwestorów, jak i ją sprzedać.
Chodziło o deklarację, że ewentualna sprzedaż będzie dobrowolna, tak aby w przyszłości nie pojawiły się znów widmo arbitrażu i sugestie, że fundusz został zmuszony przez kogokolwiek do pewnych działań - twierdzi nasz rozmówca i przypomina sprawę FM Banku PBP. W 2014 r. KNF, za złamanie zobowiązań inwestorskich, odebrała funduszowi prawo głosu z akcji i nakazała sprzedaż banku, co stało się dwa lata później. W ubiegłym roku sąd w Sztokholmie stwierdził, że prawa inwestora zostały naruszone i zasądził na rzecz Abrisu ponad 700 mln zł rekompensaty. Polska odwołała się od wyroku.
Czy fundusz kontrolujący spółkę windykacyjną zamierza się jej pozbyć z inwestycyjnego portfolio? Jesteśmy gotowi sprzedać GetBack, ale tylko inwestorom, którzy zagwarantują, że biznes spółki będzie kontynuowany, i podejmą się wyprowadzenia jej z obecnych problemów. Pewni inwestorzy w ostatnim czasie próbowali podjąć z nami rozmowy, ale żadna z ofert nie była na tyle poważna, żeby doszło do konkretnych działań - mówi DGP Paweł Gieryński, partner zarządzający w Abrisie.
Wśród inwestorów, o których mówi Gieryński, było konsorcjum kilku polskich firm z branży finansowej. Propozycja wyszła od Abrisu, ale żyła tylko niecałe 24 godziny. Fundusz się z niej wycofał - mówi jeden z menedżerów znających sprawę. W skład konsorcjum wchodził m.in. Altus TFI, który w ostatnim czasie blisko współpracował z GetBackiem. W zeszłym roku za 200 mln zarządzane przez Altusa fundusze sprzedały windykacyjnej spółce konkurencyjną firmę EGB Investments. Obecnie transakcja budzi wątpliwości, a KNF złożyła do prokuratury zawiadomienie w tej sprawie. Chodzi o to, że poprzedni zarząd GetBacku, z Konradem Kąkolewskim na czele, mógł wyrządzić firmie szkodę majątkową, przepłacając za EGB.
Reklama
Był szef windykacyjnej spółki utrzymuje, że potencjalnych inwestorów zainteresowanych GetBackiem było wielu. W przesłanej do redakcji „Parkietu” analizie wskazał, że przedstawicielom spółki udało się znaleźć kilkanaście zainteresowanych podmiotów, które są "uznanymi, globalnymi funduszami inwestycyjnymi, zarządzającymi w sumie kilkuset miliardami dolarów". Zapewnia też, że GetBack podpisał z nimi kilka umów o zachowaniu poufności.
Trudno te rewelacje zweryfikować. W liście do premiera Mateusza Morawieckiego, jaki Kąkolewski wysłał 13 kwietnia, kiedy jeszcze zasiadał w fotelu prezesa spółki, wymienionych z nazwy jest osiem funduszy, z czego cztery miały potwierdzić gotowość inwestycji w akcje: Apax Partners, Elliott Advisors, Advent International oraz Alchemy Partners.
Udało nam się ze źródeł rynkowych ustalić, że jeszcze przed tym, jak problemy GetBacku stały się publiczne, były prowadzone rozmowy z jednym z funduszy na temat objęcia nowej emisji akcji. Nic z nich nie wyszło. Kolejne zainteresowane podmioty miały pojawić się już po tym, jak spółka stanęła na krawędzi upadku, ale żaden nie złożył oferty ani nawet nie rozpoczął procesu due diligence.
Pozyskanie inwestora to jeden z podstawowych warunków przetrwania spółki i odzyskania pieniędzy przez nabywców obligacji GetBacku. Windykator ma niespłacone papiery dłużne o wartości 2,3 mld zł, które znajdują się w posiadaniu ponad 9 tys. indywidulanych inwestorów. Składając na początku miesiąca wniosek do sądu o otwarcie przyspieszonego postępowania układowego, spółka zaproponowała im zwrot dwóch trzecich wartości nominalnej papierów pod warunkiem, że zrezygnują z odsetek, a resztę wierzytelności skonwertują na akcje.
Sytuacja posiadaczy obligacji jest trudna - w poniedziałek GetBack podwyższył prognozowaną stratę za zeszły rok do 1,2 mld zł. Powodem są odpisy związane z zawyżonymi wcześniej wycenami aktywów. Obecnie ich wartość można oszacować na 1,6 mld zł, czyli znacznie poniżej wartości zobowiązań spółki, przekraczających 2,8 mld zł. Precyzyjniejsze informacje o kondycji firmy poznamy zapewne 29 maja. Na ten dzień GetBack wyznaczył, dwukrotnie już przesuwany, termin publikacji raportu rocznego za 2017 r.
Choć sytuacja spółki jest bardzo zła, to z punktu widzenia potencjalnego inwestora GetBack w dalszym ciągu może być atrakcyjny. Ale żeby ktokolwiek wszedł do firmy, ta najpierw musi dokończyć postępowanie układowe.
Temu zadaniu mają sprostać nowe władze spółki. Wczorajsze walne zgromadzenie powołało czterech nowych członków rady nadzorczej: Krzysztofa Burnosa, Jarosława Dubińskiego, Jerzego Zygmunta Świrskiego oraz Paulinę Pietkiewicz. Udało nam się nieoficjalnie ustalić, że Pietkiewicz może zostać wkrótce oddelegowana do zarządu GetBacku. Ten może też zasilić Magdalena Nawłoka. Obie panie znają się z pracy dla holenderskiego Eureko. Ta druga była nawet powołana na stanowisko wiceprezesa PZU, gdy Eureko było mniejszościowym akcjonariuszem ubezpieczyciela.
Nasi informatorzy wskazują też, że na prezesa spółki windykacyjnej ma zostać powołany Przemysław Dąbrowski, który od 25 kwietnia zasiada w zarządzie GetBacku.