Statystyki bezrobocia to kluczowy dowód dobrej koniunktury w naszej gospodarce. Pomiędzy końcem 2016 i 2017 liczba osób bez zajęcia zarejestrowanych w urzędach pracy zmniejszyła się o ponad ćwierć miliona, do niespełna 1,1 mln. Z danych resortu rodziny wynika, że liczba bezrobotnych zmniejszyła się we wszystkich grupach zawodowych. Ale nie we wszystkich równie mocno.
W największym stopniu przyczynił się do tego spadek liczby bezrobotnych wśród robotników przemysłowych. Mowa o osobach pracujących fizycznie, ale równocześnie dysponujących już pewnymi umiejętnościami. Na koniec 2016 r. ta grupa stanowiła 22 proc. ogółu bezrobotnych. W minionym roku liczba takich osób zarejestrowanych w urzędach zmniejszyła się o 66 tys. – to jedna czwarta spadku bezrobocia na naszym rynku.
Gospodarka była w stanie wchłonąć również ludzi mogących wykonywać tylko prace proste, czyli niewymagające szczególnych kwalifikacji. Stanowili oni w końcu 2016 r. 9,9 proc. ogółu bezrobotnych. Ale wpływ tej grupy na spadek liczby bezrobotnych to już 10 proc. Dodanie do robotników osób bez zawodu wyjaśnia już połowę ubiegłorocznego spadku bezrobocia w Polsce.
Reklama
Za sektor szczególnie potrzebujący do rozwoju pracowników uchodzą usługi. W tej grupie bezrobocie zmniejszyło się w minionym roku o 40 tys. To niecałe 16 proc. spadku liczby osób bez zajęcia w całej gospodarce. Pracujący wcześniej w usługach bądź handlu stanowią jednak obecnie ponad 20 proc. całkowitej liczby bezrobotnych, czyli więcej niż rok wcześniej.
„W czołówce zawodów posiadanych przez największą liczbę bezrobotnych od lat plasują się te same zawody” – przyznaje resort w niedawnym opracowaniu na temat sytuacji na rynku. Na pierwszym miejscu są sprzedawcy, choć ich liczba spadła w ub.r. poniżej 100 tys. Kolejne pozycje zajmują kucharze (niecałe 28 tys.) i robotnicy gospodarczy (23,2 tys.).
Dane Ministerstwa Rodziny i Pracy obejmują 2,8 tys. zawodów. W minionym roku spadek liczby bezrobotnych miał miejsce w siedmiu na dziesięć profesji. Ale w niemal trzystu liczba osób bez pracy zwiększyła się o co najmniej 10 proc. Dane często są zaskakujące. Największy wzrost dotyczy... lekarzy. W końcu 2016 r. bezrobotnych posiadających ten fach było mniej niż 900. Rok później już o niemal 330 więcej (to efekt wprowadzania sieci szpitali i zwykłej fluktuacji kadr). W pierwszej piątce oprócz medyków są jeszcze takie kategorie, jak: pozostali sprzedawcy sklepowi, szefowie zakładów usługowych czy operatorzy zautomatyzowanych linii produkcyjnych oraz pozostali pracownicy zajmujący się sprzątaniem. A zaraz po nich... funkcjonariusze celni. Tu liczba osób bez pracy zwiększyła się o 87. W końcu ub.r. było ich 158. To efekt zmian w aparacie celno-skarbowym. Bezrobotnych przybyło także np. wśród inspektorów kontroli skarbowej.
Inne zawody, w których miniony rok przyniósł wzrost bezrobocia, to m.in. kryminolog, trener osobisty czy kierownik sklepu. W większości przypadków są to profesje, w których utrata zajęcia dotyczyła kilku, kilkunastu osób.
Statystyki resortu nie uwzględniają wypadnięcia z rejestru bezrobotnych lub zmiany zawodu. Jeśli kierownik sklepu lub „pozostały sprzedawca sklepowy” znajdzie zatrudnienie w jakiejś innej branży lub przestanie szukać zajęcia za pośrednictwem urzędu pracy, zmniejsza liczbę bezrobotnych w jego dotychczasowej kategorii. Najlepszy dowód: z rejestru bezrobotnych zniknęło w minionym roku 33,8 tys. osób bez zawodu. Na kolejnych miejscach znaleźli się sprzedawca, ślusarz czy „pomocniczy robotnik budowlany”. Na siódmym miejscu wśród profesji, gdzie bezrobocie w minionym roku spadło, znaleźli się technicy ekonomiści – spośród nich pracy nie miało 18 tys., o niemal 5 tys. mniej niż rok wcześniej.
W prawie 80 zawodach bezrobocie spadło w minionym roku do zera. Zwykle dotyczyło to jednak mocno wyspecjalizowanych profesji, w których bez zajęcia była jedna lub dwie osoby. Zdarzały się również odwrotne sytuacje: w końcu 2016 r. był jeden bezrobotny bosman. Rok później już siedmiu.