Hennig-Kloska, wiceszefowa sejmowej Komisji Finansów Publicznych odniosła się do danych dotyczących wzrostu PKB w III kwartale, które opublikował we wtorek GUS.
Zgodnie z tzw. szybkim szacunkiem GUS - produkt krajowy brutto wzrósł w III kwartale br. realnie o 2,5 proc., w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku. Ekonomiści w tzw. konsensusie rynkowym spodziewali się wzrostu PKB o 2,9 proc. rok do roku.
Według Henning-Kloski dane te są "druzgocące dla polskiej gospodarki". - Mamy już do czynienia z poważnym tąpnięciem, a nie zwolnieniem gospodarki - powiedziała posłanka. Oceniła, że polska gospodarka skurczyła się mniej więcej o 20 mld zł, co stanowi według wyliczeń Nowoczesnej tyle, ile przeznaczone jest na program "500 Plus".
Nie może być inaczej, jeżeli naszym państwem rządzą ekonomiczni ignoranci, którzy już po roku pracy w panice szukają pieniędzy w naszych portfelach - dodała posłanka.
Jak zaznaczyła rząd premier Beaty Szydło chce wracać do "centralnego zarządzania gospodarką i skupić władzę nad gospodarką w swoich rękach", przez co - jak podkreśliła - blokuje mechanizmy wolnego rynku i konkurencji.
Wiceprzewodnicząca klubu Nowoczesnej Joanna Schmidt oceniła, że polscy przedsiębiorcy potrzebują stabilnego, przejrzystego prawa po to, by mogli rozwijać swoją działalność "w warunkach konkurencyjnych". Tymczasem, jak mówiła, rok rządów PiS wywołał negatywne skutki dla przedsiębiorców w skali mikro i makro. Wśród tych negatywnych skutków zarządzania gospodarką przez PiS Schmidt wymieniła m.in. odpływ kapitału z giełdy czy utratę na wartości sektora bankowego.
Przestaliśmy być "zieloną wyspą", raczej staliśmy się wyspą skazańców, na którą rzadko kto miałby ochotę przypłynąć, a raczej każdy myśli jak stąd uciec - mówiła Schmidt.
Posłanka Nowoczesnej skrytykowała również debatę o ostatecznym kształcie ustawy o frankowiczach, a także zapowiedzi repolonizacji banków. Według Schmidt polscy przedsiębiorcy czują się niepewnie w związku z różnymi stanowiskami rządu na temat m.in. jednolitego podatku. "Przedsiębiorcy przede wszystkim potrzebują stabilności, pewności, bo tylko wtedy będą chętnie inwestować w rozwój swojej firmy" - zaznaczyła.
Inny z posłów Nowoczesnej Paweł Kobyliński nawiązał do podatku handlowego, którego wprowadzenie rząd zapowiadał w kampanii wyborczej.
Prace nad podatkiem handlowym trwały przez kilka miesięcy, zaczął on obowiązywać od 1 września, ale krótko potem został zakwestionowany przez Komisję Europejską. Wszczęła ona postępowanie w sprawie tego podatku i wezwała Polskę do zawieszenia jego stosowania. Zdaniem Brukseli jego konstrukcja może faworyzować mniejsze sklepy, co może być uznane za pomoc publiczną. Premier zapowiedziała, że Polska zaskarży tę decyzję do Trybunału Sprawiedliwości UE; rząd pracuje nad wnioskiem.
Miało być pięknie, miał być podatek handlowy, polscy handlowcy mieli wstać z kolan i zacząć walczyć z zagranicznymi sieciami handlowymi, a wyszło jak zwykle - mówił Kobyliński.
Zastanawiam się, czy rząd cokolwiek wie o handlu, poza tym, że chodzą grzecznie na zakupy w niedzielę, a tego też chcą nam zakazać - dodał.