W kraju działają 2222 targowiska. Ubiegły rok był drugim z rzędu, w którym ich liczba wzrosła. Dynamika nabrała rozpędu, bo w 2015 r. przybyło 12 bazarów, podczas gdy rok wcześniej zaledwie trzy – wynika z danych GUS.
Eksperci mówią wręcz o modzie na bazary sezonowe, których prawdziwy wysyp jest widoczny w ciepłych miesiącach roku oraz przed gwiazdką, kiedy rynki miast zamieniają się w wielki plac targowy. W ostatnim roku według GUS w kraju było już 6768 sezonowych bazarów, o 39 więcej niż w 2014 r. i o ponad 300 więcej w porównaniu z 2013 r.
Na rozwój tego sektora handlowego pozytywnie wpływają zmieniające się nawyki konsumentów. Ci coraz bardziej stawiają na zdrową, ekologiczną żywność, której oferta w super- i hipermarketach nadal jest bardzo ograniczona. Niewiele jest też specjalistycznych sklepów ze zdrową żywnością. Szacuje się, że jest ona dostępna może w 800 sklepach, z których zdecydowana większość jest zlokalizowana w największych miastach. Niszę tę starają się wypełniać targowiska. Biobazary działają w Warszawie, Gdańsku i Katowicach. W listopadzie rusza kolejny – na warszawskiej Pradze. – Myślimy już o kolejnej lokalizacji, znalezienie odpowiedniego miejsca nie jest jednak łatwe. Placów pod bazary w Katowicach i Gdańsku szukaliśmy dwa lata – ubolewa Joanna Żuchlińska z Biobazaru.
Jej zdaniem do dalszego rozwoju zachęca rosnąca frekwencja na istniejących już jarmarkach. – Liczba kupujących zwiększa się średnio o 20 proc. rocznie. Jeszcze większą dynamikę obserwujemy, jeśli chodzi o wartość koszyka zakupowego. Mamy takich klientów, którzy na naszych bazarach zostawiają jednorazowo nawet 1 tys. zł – tłumaczy Joanna Żuchlińska.
Reklama
Do rozwoju rynku targowisk przyczyniają się także niektóe samorządy decydujące się na zniesienie opłaty targowej. Stało się to możliwe po nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym oraz niektórych innych ustaw, które weszły w życie 1 stycznia 2016 r. Uchwały w tej sprawie podjęto już w Warszawie, Poznaniu i Gdańsku czy Lublinie. Do zniesienia opłat szykują się kolejne miasta, w tym Katowice. – To krok w dobrym kierunku. Opłaty te były utrudnieniem dla handlowców, zwłaszcza tych drobnych, którzy sprzedawali to, co sami wytworzyli. Wpływy z nich dla miasta też były nieduże. Połowa opłat szła na pokrycie wydatków związanych z ich pobieraniem – komentuje Paweł Nykiel ze Stowarzyszenia Kupców Targowych w Dąbrowie Górniczej.
O ile targowisk przybywa, o tyle kupców, którzy oferują na nich swoje towary, sukcesywnie ubywa. Taka sytuacja jest widoczna od co najmniej kilku lat. Obecnie regularnie biznes na targowisku prowadzi już tylko nieco ponad 98 tys. przedsiębiorców. Jeszcze rok temu było ich o 1,6 proc. więcej. Natomiast w ciągu ostatnich pięciu lat ubyło ich 7 proc. W 2010 r. na targowiskach działało bowiem 106 tys. punktów handlowych.
Powodów jest kilka. Po pierwsze w ostatnich latach wiele targowisk przeszło gruntowny remont, do czego zachęcały dotacje unijne, ale i chęć polepszenia standardu, by zatrzymać klientów uciekających na zakupy do super- i hipermarketów. Po renowacji powierzchnia handlowa się zmniejszyła, m.in. z powodu wydzielenia części placu targowego na miejsca parkingowe. Poza tym nowe bazary na ogół przypominają minigalerie handlowe, a więc część powierzchni zajmują części wspólne.
– Odpływ handlowców jest też związany z sytuacją na rynku pracy. Gdy ta jest dobra, zakłady nie padają i nie ma masowych zwolnień, ludzie nie szukają alternatywy, uruchamiając własny biznes. Następuje też wymiana pokoleniowa. Nieliczne dzieci decydują się przejąć i kontynuować działalność handlową zapoczątkowaną przez rodziców. Mają świadomość, że nie jest to łatwy kawałek chleba – komentuje Paweł Nykiel.
Szczególnie że duże sieci super- i hipermarketów stają się jeszcze większą konkurencją dla handlu na targowisku. Przybywa też galerii handlowych, a wraz z nimi markowych sklepów z odzieżą i obuwiem. W związku z tym, jak zauważa Tomasz Starzyk z Bisnode Polska, najszybciej kurczy się rynek bazarowych stoisk i straganów właśnie z tym asortymentem.