– Wzrost może sięgnąć ok. 1 proc. W kolejnych miesiącach ten trend będzie jednak kontynuowany. W efekcie w grudniu ceny będą o prawie 2 proc. wyższe w porównaniu z grudniem 2014 r. – wynika z prognozy prof. Krystyny Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, opracowanej dla DGP.
Zdaniem ekonomistów jesienne podwyżki będą wystarczającym bodźcem do stopniowego wygaszania deflacji w kraju, z którą mamy do czynienia od lipca 2014 r. Jak przypominają, żywność odpowiada za niemal jedną czwartą koszyka towarów i usług, na podstawie którego GUS liczy inflację.
– Jednocześnie maleją ceny paliwa, które mają udział w koszyku na poziomie 5,5 proc. – przypomina Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Dlatego wzrost cen nie będzie mocno przyśpieszał. – Prognozuję, że w październiku zamiast dotychczasowych spadków wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w skali roku będziemy mieli do czynienia z jego wzrostem na poziomie 0,2–0,3 proc. Na koniec roku inflacja sięgnie 0,5–0,6 proc. – dodaje ekspert.
Reklama
Według niego w przyszłym roku należy oczekiwać dalszego wzrostu inflacji. W połowie 2016 r. wskaźnik może sięgnąć 1,5 proc. – Ale to nadal nie będzie dużo, inflacja pozostanie poniżej celu wyznaczonego przez bank centralny na poziomie 2,5 proc. – zaznacza Maliszewski.
Eksperci przyznają, że zamiana deflacji w inflację będzie lepsza dla krajowej gospodarki niż długotrwały spadek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych, którego negatywną konsekwencją może być hamowanie konsumpcji w gospodarstwach domowych i inwestycji w firmach. – Na razie nie mieliśmy z tym do czynienia. Jednak ryzyko rosło z każdym miesiącem – dodaje ekonomista Millennium.
Odwrócenie trendu to zasługa suszy panującej w kraju. Z jej powodu niższe mogą być zbiory owoców i warzyw.
Dotyczyć to może zwłaszcza warzyw gruntowych. Ich ceny mogą poszybować od 10 proc. w górę. Jeśli jesienią spadnie deszcz, który długo potrwa, ich zbiory mogą jeszcze ulec zmniejszeniu. W takiej sytuacji podwyżki mogą sięgnąć nawet 30–40 proc. – uważa prof. Krystyna Świetlik. Dodaje, że wzrosty cen dotkną także owoców, zarówno tych z krzewów, jak i drzew. Choć w przypadku tych drugich nie powinny przekraczać 5 proc. ze względu na to, że zbiory nie będą najgorsze, do tego są zapasy z 2014 r., zrobione przy okazji wprowadzonego przez Rosję embarga.
Prognozy te są zgodne z tymi, które opublikował Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowy Instytut Badawczy w niedawnym raporcie dotyczącym warunków wystąpienia suszy w Polsce. Według niego suszą rolniczą w tym roku w największym stopniu są zagrożone uprawy ziemniaka, krzewów owocowych oraz roślin strączkowych – może ona objąć ponad 50 proc. ich powierzchni, czyli w sumie prawie 22 mln ha. W przypadku warzyw gruntowych powierzchnia zagrożona suszą wynosi 1,77 mln ha.
Zagrożone są też uprawy zbóż, kukurydzy, buraka cukrowego, chmielu, tytoniu i rzepaku. Jeśli chodzi o zboża, podwyżki już są widoczne. Z raportu przygotowanego przez portal Farmer.pl wynika, że w lipcu niektóre zakłady podniosły ceny pszenicy konsumpcyjnej. Problemy dotyczą nie tylko Polski. Według prognoz Strategie Grains produkcja pszenicy w UE wyniesie w tym roku 140,9 mln ton wobec 149 mln ton rok temu. Droższa pszenica oznacza podwyżki cen mąki, chleba i innych przetworów zbożowych. W tym przypadku eksperci jednak uspokajają – chleb podrożeje jesienią najwyżej 1–2 proc. Powód? Mniejszy popyt. Instytut Polskie Pieczywo zakłada, że spożycie pieczywa w gospodarstwach domowych w 2015 r. spadnie o 2,5 kg i wyniesie 45,3 kg na osobę.
Droższe zboże przekłada się na koszty produkcji, a zatem i na ceny mięsa w sklepach. Producenci muszą bowiem więcej płacić za paszę. W ubiegłym roku wielu z nich obniżało ceny po wprowadzeniu przez Rosję embarga na żywność. Kilkanaście miesięcy wystarczyło jednak na znalezienie odbiorców w innych krajach. Nie ma tym samym presji do stosowania obniżek.
Natomiast nie należy obawiać się wzrostu cen mleka. W związku z uwolnieniem rynku w UE rośnie podaż tego surowca, co przekłada się na cenę w skupie – w lipcu wyniosła 108,47 zł/hl. Tym samym wypłacane stawki były niższe od tych sprzed miesiąca o 1,7 proc. i o 19 proc. niższe od cen sprzed roku.
Sytuacji na rynku surowców nigdy do końca nie da się przewidzieć. Wystarczy przypomnieć sobie 2008 r., kiedy duża część zboża została odessana z krajowego rynku. Na terenie UE produkcja spadła bowiem o 15 proc. To wystarczyło, by ceny w Polsce poszybowały o ponad 50 proc. – informuje Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Zdaniem ekspertów podwyżki cen żywności w drugiej połowie roku będą hamowane przez sieci handlowe. W detalu konkurencja ciągle jest wysoka, w związku z czym jest presja do utrzymywania niskich cen. Trzeba mieć też na uwadze, że zachód Europy nie jest dotknięty suszą. Wiele towarów będzie można importować. Zdaniem Małgorzaty Moski, wiceprezes Alma Market, ceny raczej będą szły w górę.