Minister Rostowski wskazał, że kryzys w strefie euro nie wpłynął istotnie na tempo wzrostu polskiej gospodarki, która w latach 2002-06 rosła średnio w tempie 4,1 proc. rocznie, a w latach 2008-11 tylko o 0,2 proc. mniej, średnio 3,9 proc. rocznie. W tych samych okresach średnia dla UE wyniosła 2,1 proc. i -0,1 proc.
Szef resortu finansów uważa, że gospodarka polska odbije się szybko m. in. dzięki inwestycjom w autostrady, których pięć lat temu nie było, postępom w deregulacji i poprawie długofalowej perspektywy finansów państwa dzięki wydłużeniu wieku emerytalnego.
Jacek Rostowski przekonany jest, że Polska nie będzie miała trudności ze sprzedażą swych obligacji dłużnych, ponieważ jest jednym z zaledwie czterech krajów UE, których dług liczony w proporcji do PKB obniża się, wzrost jest odporny (na zagrożenia), część potrzeb finansowych na 2013 r. zaspokojono jeszcze w bieżącym roku, a do dyspozycji ma również Elastyczną Linię Kredytową MFW.
Według gazety w odróżnieniu od kryzysu z lat 2008-09, w okresie obecnego spowolnienia Polska może mieć jednak mniejsze pole do manewru. Deficyt i dług wymusiły na rządzie zacieśnienie polityki fiskalnej. W 2009 r. Polsce pomogło też osłabienie złotego i napływ unijnych funduszy. Tym razem złoty nie traci na wartości. Zresztą, gdyby stracił stworzyłoby to trudności dla banków ponieważ 58 proc. kredytów hipotecznych to kredyty we frankach lub euro.
Wolniejsze tempo wzrostu u niektórych ekonomistów wywołuje obawy, że łatwa faza gospodarczych korzyści wynikających z dościgania, będącego efektem transformacji z początku lat 90. już się dokonała - pisze dziennik.
(Ekonomiści ci) obawiają się, że polska gospodarka może trwale przestawiać się na wolniejsze tempo wzrostu. Niższy poziom innowacyjności, kurczący się unijny budżet i malejący popyt wewnętrzny oznaczają, że średnia wzrostu może obecnie być bliższa 2 proc. niż 4-5 proc. - podkreśla dziennik.