4 września KE wszczęła dochodzenie antymonopolowe wobec Gazpromu. Komisja sprawdza, czy koncern nie nadużywa swojej dominującej pozycji na rynku dostaw gazu do Europy Środkowo-Wschodniej i nie pogarsza w ten sposób bezpieczeństwa dostaw gazu do konsumentów w UE. Obecnie Gazprom dostarcza surowiec na rynek europejski za pośrednictwem swojej spółki-córki Gazprom Export. Posiada ona 100 proc. akcji spółki Gazprom Germania GmbH, do której należą różne aktywa europejskie, w tym brytyjski Gazprom Marketing & Trading Limited i szwajcarski Gazprom Schweiz AG. Gazprom Germania GmbH jest też właścicielem udziałów w niemieckich Wingas i Wintershall.
Według mediów w Rosji, aby uniknąć kar KE, Gazprom chce powołać do życia dwa holdingi: infrastrukturalny Gazprom Storages & Transport oraz handlowy GMT Holding. Oba będą firmami-córkami Gazpromu. W skład pierwszego wejdzie Gazprom Germania GmbH ze wszystkimi magazynami gazu i sieciami przesyłowymi. Natomiast GMT Holding zajmie się sprzedażą błękitnego paliwa. Gazprom nie zdecydował jeszcze, gdzie będą zarejestrowane jego nowe holdingi. W grę wchodzą Szwajcaria, Wielka Brytania i Luksemburg. "Jeśli zostaną one zarejestrowane w Szwajcarii, to pomoże to uniknąć kontroli ze strony Unii Europejskiej" - cytuje agencja Interfax źródło zaznajomione z planami koncernu.
Szwajcarski wariant rosyjskie media uznają za najbardziej prawdopodobny. Analityk rynku gazowego Michaił Korczemkin, którego opinię przytacza dziennik "Wiedomosti", zauważył, że jeżeli biura z całą dokumentacją zostaną przeniesione do Szwajcarii, to Komisja Europejska fizycznie nie będzie w stanie przejąć jakichkolwiek dokumentów.
Moskwa od dłuższego czasu jest w sporze z Brukselą o trzeci pakiet energetyczny. Te obowiązujące w UE od połowy 2011 roku przepisy liberalizują unijny rynek energii. Zabraniają one koncernom wydobywającym surowce zajmowania się również ich transportem i sprzedażą. Wymuszają też rynkowy dostęp (tzw. dostęp stron trzecich) do infrastruktury przesyłowej. Rosja stanowczo sprzeciwia się udostępnianiu innym dostawcom gazociągów, w które sama inwestowała. Z takiego obowiązku - przy pewnych warunkach - został wyłączony Nord Stream, biegnący z Rosji do Niemiec po dnie Morza Bałtyckiego. Magistrala ta została uznana za projekt o znaczeniu europejskim.
Stronie rosyjskiej nie podoba się też tzw. klauzula Gazpromu, która przewiduje ona, że zanim kraj Unii Europejskiej dopuści do jakiejś inwestycji Rosji w przesył gazu, zgody musi udzielić krajowy regulator, a zgoda ta musi być poparta opinią KE, że taka inwestycja nie zaszkodzi bezpieczeństwu energetycznemu danego kraju i UE jako takiej. Komisja Europejska podejrzewa, że Gazprom, który w ponad 50 procentach jest własnością skarbu państwa, utrudnia swobodny przepływ gazu w całej UE i każe swoim klientom płacić nieuczciwe ceny, uzależniając w kontraktach cenę dostarczanego przez siebie błękitnego paliwa od ceny ropy naftowej na światowych rynkach.
Rozpoczęcie dochodzenia przez KE to efekt niezapowiedzianych wizyt jej inspektorów w 20 spółkach z 10 krajów UE, położonych w Europie Środkowej i Wschodniej. Odbyły się one we wrześniu 2011 roku w firmach zajmujących się dostawami, przesyłem i magazynowaniem gazu dostarczanego m.in. przez Gazprom. W Polsce objęły PGNiG, kupujący gaz od rosyjskiego koncernu, oraz państwowego operatora gazociągów przesyłowych Gaz-System. Jak tłumaczyła przed rokiem KE, Bruksela musi reagować, gdy na rynku UE mogą być stosowane praktyki zagrażające konkurencji, bez względu na to, czy stosują je firmy unijne czy zagraniczne.
Cytowany przez "Wiedomosti" Alan Raily z City Law School podkreślił, że eskalacja konfliktu z Komisją Europejską jest niekorzystna dla Gazpromu, gdyż Unia Europejska, to dla niego największy rynek zbytu. Przystąpienie do reformowania biznesu zgodnie z wymogami UE jest jednym z najlepszych sposobów na uregulowanie pretensji - uważa Raily.