Pozytywna ocena Komisji Europejskiej oznacza, że Polska jeszcze w tym roku może uzyskać refundację wydatków poniesionych na budowę e-administracji. To co najmniej pół miliarda złotych poniesionych wydatków – poinformowała minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska. Decyzja nie jest jeszcze potwierdzona oficjalnie na piśmie, jednak ministerstwa rozwoju regionalnego oraz administracji i cyfryzacji zapewniają, że to będzie czysta formalność.
Problemy z dotacjami na e-administrację zaczęły się na początku roku. Najpierw Ministerstwo Rozwoju Regionalnego wstrzymało certyfikację wydatków ponoszonych przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia po krytycznym raporcie NIK. Następnie w wyniku śledztwa prowadzonego w sprawie korupcji w dawnym MSWiA i audytu Urzędu Zamówień Publicznych, który wskazywał, że przetargi w CSIOZ zostały ustawione przez biorące w nich udział firmy, Komisja Europejska wstrzymała refundację wszystkich wydatków dla 7 Osi Priorytetowej Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, czyli 29 projektów informatyzacji administracji.
Zagrożone było aż 3,4 mld zł, bo tyle wynosi budżet całej 7 osi. Część z tej kwoty – dokładnie 127 mln zł, które miały być przeznaczone na projekty CPI, m.in. ePUAP, numer 112 i centra zawiadamiania ratunkowego – od razu miały być przesunięte do innych systemów, gdzie nie wystąpiła korupcja. Wszystkie te przypadki szczegółowo opisywał DGP. Przez całe lato Polska strona przekonywała Komisję Europejską, że wyciągnęła wnioski z dotychczasowych problemów i nie tylko doprowadzi do zgodnego z harmonogramem zakończenia prac, ale też nie dopuści do jakichkolwiek nowych nieprawidłowości.
Komisja Europejska, przywracając certyfikację na projekty e-administracji, postawiła nam twarde warunki?
Reklama
Ależ nie, bo nie musiała. Podjęte przez nas kroki naprawcze zupełnie ją usatysfakcjonowały. Pozytywnie oceniono przygotowany przez MAiC raport Państwo 2.0 z analizą tego, co się udało, ale także tego, co się nie udało i dlaczego w projektach e-administracji Co ważne, już wprowadziliśmy zmiany w zarządzaniu i rozliczaniu projektów z siedmiu osi. Po pierwsze beneficjenci są zobowiązani do silniejszego kontaktu z Instytucją Pośredniczącą i Władzą Wdrażającą, które odpowiadają za wydatkowanie środków unijnych. Obie te instytucje mają już zmienione regulaminy, zgodnie z którymi mają dokładniej monitorować beneficjantów choćby pod względem przetargów, np. gdy pojawia się tryb z wolnej ręki, są zobowiązane do pilnego przyjrzenia się, jakie są ku temu powody.
Czy to wystarczy, by nie dopuścić do powtórki ze stajni Augiasza?
To tylko jeden z elementów zmian, jakie wprowadziliśmy. Oprócz tego silniejszego monitoringu beneficjentów zwiększamy przejrzystość projektów. Razem z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym i Rządowym Centrum Legislacji opracowujemy specjalny podręcznik przeciwdziałania korupcji, zobowiązaliśmy już beneficjentów do pilnego robienia notatek ze spotkań, dokumentowania wszelkich zmian w projektach. Ważna jest też zmiana optyki co do e-administracji. Do tej pory skupiano się na tym, ile z dotacji już wydano, teraz chcemy, by ważniejsze było „jak” i „po co”. Czyli musimy dopracowywać ich funkcjonalności. W najbliższym czasie chcemy skupić się pod tym względzie na ePUAP-ie.
Co będzie z najbardziej skażonymi 127 mln zł na projekty CPI?
Te pieniądze, tak jak było zapowiedziane, nie wrócą już do tych projektów. Ale nie przepadną. Możemy przesunąć je na inne systemy. Jest już kilka zarówno z listy rezerwowej siódmej osi, jak i trochę nowości, które wyglądają bardzo ciekawie. Wybór, gdzie trafią te środki, powinien zapaść w najbliższych tygodniach.