Wprawdzie wskaźnik menedżerów logistyki PMI polskiego sektora przemysłowego, który we wrześniu wyniósł 50,20 pkt, i znalazł się najniżej od października 2009 r., wskazuje na lekką zadyszkę w branży, ale nie wpływa na przyszłoroczne oczekiwania.
Pełni optymizmu
Rok 2012 dla PKP Cargo powinien upłynąć pod znakiem stabilizacji przewozów – mówi „DGP” Wojciech Balczun, prezes prywatyzowanego właśnie przedsiębiorstwa. W podobnym tonie wypowiadają się szefowie innych koncernów z branży. – Zakładamy, że sytuacja makroekonomiczna Polski będzie wciąż stymulowała rozwój naszych usług – twierdzi Tomasz Buraś, prezes DHL Express Poland, której wyniki również zależą od koniunktury. – Sądzimy, że sumarycznie liczba przesyłek powinna wzrosnąć o około 10 proc. powyżej poziomu z 2011 r. – prognozuje.
Zwiększenia ilości ładunków spodziewają się również porty. Krzysztof Gromadowski, dyrektor ds. współpracy międzynarodowej w Porcie Gdynia, mówi o 10-proc. wzroście przeładunków w przyszłym roku. Ponad 40 proc. towarów, które trafiają do Polski statkami, dalej rozwożonych jest koleją.
– Dopinamy kontrakty na 2012 r. i w rozmowach z klientami nie zauważyłem oznak lęku. Jest dokładnie na odwrót – mówi Jacek Machocki z Pekaesu. – W ostatnich tygodniach przeważa raczej spory optymizm – dodaje. To ważny głos, ponieważ Pekaes wozi towary dla dużych i średnich przedsiębiorstw. Obsługuje m.in. zagranicznych producentów elektroniki i AGD, którzy linie produkcyjne ulokowali w naszym kraju. A to branża szczególnie czuła na objawy kryzysu, bo konsumpcja w dużej mierze zależy od nastrojów.
Groźne otoczenie
Odważne prognozy dotyczące branży transportowo-logistycznej to dobry znak dla całej gospodarki. – Jeżeli gdzieś zaczyna się spowolnienie wzrostu lub dostrzegalne są zalążki kryzysu, natychmiast znajduje to przełożenie na wolumeny transportowanych towarów – mówi Włodzimierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego. – Jeśli firmy transportowe i logistyczne zapowiadają na 2012 r. wzrost, nic dramatycznie złego w gospodarce nie powinno mieć miejsca – tłumaczy ekspert.
Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK, nieco studzi ten optymizm. – Polska będzie miała wzrost, ale nie ma co liczyć na boom czy choćby powtórkę tegorocznych wyników – mówi. Przypomina też, że negatywny wpływ na polską gospodarkę mogą mieć kłopoty krajów strefy euro i osłabienie konsumpcji u naszych sąsiadów. Przełożyłyby się one na naszą sytuację wewnętrzną, a więc inwestycje w firmach, zatrudnienie, płace i sprzedaż detaliczną. – Scenariuszy na 2012 r. jest co najmniej kilka. Losy naszego wzrostu zależą nie tylko od nas – mówi Maciej Reluga.
W rozmowach z klientami nie widać oznak lęku o przyszłość
Ekonomiści obniżają prognozy wzrostu gospodarczego
Ten rok jeszcze będzie dobry dla gospodarki, która ma szanse wzrosnąć o mniej więcej 4 proc. Znaczne spowolnienie czeka nas dopiero w przyszłym roku. – Wzrost PKB w trzecim kwartale utrzyma się jeszcze na wysokim poziomie, ale już czwarty będzie słabszy – uważa Ignacy Morawski, ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości. Oczekuje on, że w czwartym kwartale wzrost PKB wyniesie już tylko 3,2 proc., a w 2012 r. zjedzie do 2,9 proc. Jego prognoza na przyszły rok jest zgodna ze średnią wskazań innych ekonomistów.
Wczoraj szwajcarski bank inwestycyjny UBS obniżył prognozę PKB dla Polski na 2012 r. do 2,9 proc. z wcześniejszej 3,3 proc. w skali roku. Prognoza na 2013 r. to 3,4 proc. Eksperci USB tłumaczą obniżkę tym, że rozwiązanie problemu zadłużenia strefy euro będzie miało negatywne skutki dla jej wzrostu. W konsekwencji ucierpią na tym rynki wschodzące, takie jak my, bo właśnie kraje strefy euro są naszym głównym partnerem handlowym. Zdaniem USB PKB Niemiec, u których plasujemy ponad jedną czwartą naszego eksportu, w przyszłym roku wzrośnie tylko o 0,8 proc., wobec 2,8 proc. w 2010 r.
Nieco mniej sceptyczny niż USB jest Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który z tych samych powodów jeszcze we wrześniu obniżył naszą prognozę wzrostu na 2012 r. o 0,8 pkt proc. – do 3 proc. Natomiast jedną z najniższych prognoz dał Polsce w drugiej połowie października EBOiR. Uznał, że w przyszłym roku będziemy się rozwijali w tempie 2,2 proc.