Choć środowe dane dotyczące rozwoju ChRL w drugim kwartale okazały się lepsze od spodziewanych (9,5 proc.), nie cichną obawy przed osłabieniem koniunktury. Chińskie władze, walcząc z rosnącą inflacją, w ciągu dziewięciu miesięcy pięciokrotnie podwyższały stopy procentowe. Pekin powoli ulega też presji Waszyngtonu i stopniowo aprecjuje juana względem dolara.
Kolejne zagrożenie dla kondycji chińskiej gospodarki może się urzeczywistnić jesienią. Zdaniem finansistów szwajcarskiego UBS spadnie wówczas popyt na chińskie towary za granicą, przede wszystkim ze względu na wciąż wysokie bezrobocie w USA i problemy strefy euro.
W tej sytuacji – sugerują analitycy – jedynym wyjściem jest pobudzenie konsumpcji wewnętrznej, zwłaszcza zaniedbywanych do tej pory, ubogich prowincji w głębi kraju, skąd ludzie emigrują do Pekinu, Szanghaju i innych szybko rosnących centrów gospodarczych. Inwestycje odpowiadają za 5,1 pkt proc. z 9,6 proc. wzrostu w pierwszym półroczu 2011 r., przejmując brzemię lokomotywy chińskiego rozwoju z pleców eksporterów, którzy tym razem wypracowali zaledwie 0,1 pkt proc.
Jest o co walczyć. Zdaniem Boston Consulting Group do 2025 r. na świecie do klasy średniej awansuje 125 mln rodzin. Większość będą stanowili Chińczycy, którzy mogą stać się motorem światowej koniunktury. W tę stronę idą zresztą także władze. Przyjęta niedawno nowa pięciolatka (do 2015 r.) przewiduje m.in. budowę 36 mln tanich mieszkań. – Chiny pozostają w fazie przyspieszającej industrializacji i urbanizacji. Władze lokalne są nastawione bardzo entuzjastycznie wobec inwestycji – przekonywał dziennikarzy Sheng Laiyun, szef Narodowego Komitetu Statystycznego.
Reklama
Rzeczywiście: w pierwszej połowie roku inwestycje przeprowadzane przez władze samorządowe wzrosły o 28 proc. i osiągnęły rekordowe 11,7 bln juanów (5,1 bln zł). Do ekspansji w interiorze są zachęcani również prywatni inwestorzy. Tajwański Foxconn przenosi produkcję w nadmorskiej prowincji Guangdong do znacznie biedniejszego Syczuanu. Znacznie niższe płace w interiorze umożliwiają zwiększenie konkurencyjności koncernowi, a zarazem pozwalają powstrzymać odpływ siły roboczej do bogatszych rejonów.
Reklama