Od długiego czasu trwa cichy, ale gorący spór o reformę Centralnego Biura Śledczego. "Przez ostatnie 10 lat CBŚ udowodniło, że zasługuje na zaufanie i większą samodzielność. To instytucja, która odnosi sukcesy w walce z najpoważniejszą przestępczością" - wyjaśniał, zgłaszając rok temu projekt nowelizacji ustawy o policji, poseł PO Marek Biernacki, były minister spraw wewnętrznych. Dzięki tym zmianom istnienie CBŚ miała gwarantować ustawa o Policji.
Dziś biuro funkcjonuje jedynie w oparciu o regulamin Komendy Głównej Policji. Szefowie biura mieli uzyskać pozycję analogiczną do komendantów wojewódzkich: mogliby swobodniej dysponować własnym budżetem, decydowaliby o sprawach kadrowych i dyscyplinarnych. Dodatkowo, już bez udziału zastępcy komendanta głównego policji, ale przy akceptacji prokuratury i sądu, decydowaliby np. o podsłuchach.
"Dziś, aby kogoś awansować, muszą zdobyć podpisy kilku dyrektorów różnych biur z komendy głównej policji. Podobnie jest z zakupami choćby najbanalniejszych rzeczy, takich jak telefon komórkowy" - wyjaśnia „DGP” jeden z byłych szefów CBŚ.
Początkowo komendant główny policji pozytywnie ocenił zgłoszony przez posła Biernackiego projekt nowelizacji. Teraz jednak – jak się dowiadujemy nieoficjalnie – kierownictwo policji zmieniło zdanie. Nowelizację ma zastąpić delegowanie uprawnień dla szefa CBŚ. Takie rozwiązanie potwierdziliśmy oficjalnie w biurze prasowym Komendy Głównej. "To pół kroku w dobrym kierunku. Szkoda, że zabrakło odwagi, aby wykonać pełen ruch" - komentuje oficer policji.
Reklama
Szef CBŚ ma mieć większy wpływ na sprawy kadrowe i finansowe, ale zmiany nie zostaną zapisane w ustawie, ale jedynie w regulaminie KGP. Jak się dowiedzieliśmy, KGP i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie poprze nowelizacji. Tłumaczy to ewentualnymi kosztami. Samo rozdzielenie majątku między policją, np. samochodów, pomieszczeń, a CBŚ miałoby kosztować kilkanaście milionów złotych. Dodatkowo trzeba by zatrudniać logistyków w samym biurze.
Policyjni rzecznicy dbają, aby nieporozumienia między komendami wojewódzkimi policji a CBŚ nie ujrzały światła dziennego. W rzeczywistości jednak jest sporo awantur, które rozstrzygać musi osobiście komendant główny. Polem konfliktu jest np. werbowanie zdolnych funkcjonariuszy komend do CBŚ, sprawa konwojowania przestępców, a także regulowanie faktur za benzynę czy delegacje z budżetów poszczególnych komendantów wojewódzkich.
Awantury przybierają kuriozalne formy – niedawno jeden z komendantów wojewódzkich zabronił policjantom korzystać ze wspólnego korytarza. Gdy szef policji generał Andrzej Matejuk zmienił jego decyzję, uznał, że mogą po nim chodzić, ale tylko w milczeniu, nie rozmawiając przez telefony.