Okrzyknięty przez media "makrelową wojną" spór UE z Islandią o wielkość połowów nasilił się, gdy islandzcy rybacy zaczęli łowić znacznie więcej makreli w latach 2008-09. W odpowiedzi na apele UE, a także naukowców i obrońców środowiska, w 2009 r. rząd w Reykjaviku nałożył limity, ale zbyt wysokie - uważa KE.
W 2010 roku przystąpiono do wielostronnych rozmów w tej sprawie, ale - jak ubolewają źródła w KE - "Islandia nie wykazała się konieczną otwartością i elastycznością, by osiągnąć kompromis". Stronę unijną ostatecznie rozeźliło ostatnie spotkanie 26 listopada, kiedy to delegacja islandzka zerwała negocjacje, ogłaszając, że jednostronnie wprowadzi na rok 2011 kwoty połowowe w wysokości 146 tys. ton - czyli jeszcze wyższe niż skrytykowane przez UE kwoty na rok 2010 (130 tys. ton).
W tej sytuacji KE zwołała na piątek nadzwyczajne spotkanie partnerów z Europejskiego Obszaru Gospodarczego (UE wraz z Islandią, Liechtensteinem i Norwegią), "by poinformować o możliwych środkach w celu zakazu wyładunku islandzkich makreli w portach UE. Wdrożymy te środki bez zwłoki" - głosi komunikat KE.
To poważny cios dla islandzkiej gospodarki zważywszy, że rybołówstwo jej podstawą i zapewnia ok. 40 proc. eksportu. Konflikt wywołany samowolnym ustaleniem kwot połowowych naraża na szwank trwające od lipca zeszłego roku negocjacje akcesyjne Islandii. Rybołówstwo jest jednym z najbardziej problematycznych rozdziałów. Poza eksploatacją zasobów ryb, sporna jest kwestia dozwolonych na Islandii połowów wielorybów, które są zabronione w UE oraz dopuszczenie na islandzkie łowiska rybaków z krajów UE.
Oficjalnie celem pozostaje nadal wejście Islandii do UE w 2012 roku, chyba że na przeszkodzie stanie rosnący opór Islandczyków. Sondaże wskazują, że przeciwnych jest ponad połowa. Odsetek ten wzrasta od złożenia wniosku aplikacyjnego rok w lipcu 2009 roku, po wybuchu kryzysu finansowego, który niemal doprowadził kraj do bankructwa.