PKO, największy polski bank, nie będzie czekał na ostateczne rozstrzygnięcia w kwestii sprzedaży BZ WBK przez AIB. Jak się dowiedział „DGP”, od poniedziałku zaczyna się realizacja planu B – chodzi o kupno innej instytucji finansowej. Na celowniku są Millennium, Kredyt Bank i BRE Bank.

Protesty konkurentów

– Wygląda na to, że już dawno było przesądzone, kto kupi BZ WBK, a nas wykorzystano, żeby podbić cenę, którą zapłaci Santander – mówi chcąca zachować anonimowość osoba z PKO BP. Według niej w momencie złożenia pierwszych ofert, 20 sierpnia, najwyższą cenę zaproponował BNP Paribas. Według naszych informacji Francuzi zastanawiają się, czy nie poskarżyć się na AIB do Komisji Europejskiej. Wczoraj przedstawiciele banku byli nieuchwytni.
Zarówno BNP Paribas, jak i PKO BP uważają, że Santander mógł mieć dostęp do informacji, których nie znali inni oferenci. Hiszpanie najpierw przyjeżdżali do Warszawy, potem AIB zorganizował w Madrycie spotkanie Santandera m.in. z radą nadzorczą BZ WBK. Niewykluczone, że w jego trakcie Hiszpanie dowiedzieli się czegoś, co mogło spowodować, że zgodzili się zapłacić więcej za BZ WBK. Możliwe, że postanowiono też, iż BZ WBK zostanie kupiony w pakiecie z innymi aktywami AIB – amerykańskim M&T i brytyjskim First Trust Bank. Wtedy Hiszpanie mogliby dać więcej za polski bank, a mniej za pozostałe, a i tak wyjść na swoje. Tyle że taki proceder jest zabroniony.
Reklama
– Jeśli za dwa tygodnie AIB ogłosi, że sprzedaje Santanderowi brytyjskie i amerykańskie aktywa, to oznacza to, że złamano prawo, bo nie potraktowano tak samo wszystkich uczestników przetargu – mówi jeden z naszych rozmówców.

Ile za akcje?

Niejasna jest sytuacja mniejszościowych akcjonariuszy BZ WBK. Santander może ogłosić od razu wezwanie na 100 proc. akcji lub kupić najpierw papiery od kontrolującego bank AIB European Investments Limited albo kupić spółkę, która jest bezpośrednim właścicielem BZ WBK. Jeśli zdecyduje się na któreś z dwóch ostatnich rozwiązań, będzie musiał potem ogłosić wezwanie na pozostałe akcje.
Zgodnie z polskimi przepisami cena za akcje proponowana w wezwaniu nie może być niższa niż średni kurs rynkowy z okresu trzech i sześciu miesięcy poprzedzających wezwanie. Nie powinna być też niższa od najwyższej ceny, jaką za akcje będące przedmiotem wezwania zapłacił wzywający w ciągu 12 miesięcy przed jego ogłoszeniem. Ten ostatni zapis oznacza, że cena dla inwestorów w wezwaniu nie powinna być niższa niż 227 zł.
W polskim prawie jest jednak luka, którą może wykorzystać Santander, żeby zapłacić za mniejszościowe udziały mniej, niż zaoferował AIB, jeśli kurs akcji BZ WBK spadnie. Nie ma bowiem jasnej interpretacji, czy przy przejęciu kontroli poprzez zakup spółki celowej cena w wezwaniu nie może być niższa niż ta, którą zapłacił wcześniej.
– Dokładne zasady stosowania tego przepisu nie zostały do tej pory potwierdzone żadnym wyrokiem sądowym. Sądzę, że nadzór finansowy w toku udzielania Santanderowi zgody na przejęcie BZ WBK, o ile oczywiście do tego dojdzie, powinien ustalić jasno warunki, na jakich będzie przeprowadzane wezwanie na 100 proc. akcji, w tym kwestie dotyczące sposobu ustalenia proponowanej ceny za akcje – mówi Leszek Koziorowski, wspólnik w kancelarii Gessel Koziorowski.

Co zrobi KNF

Według nieoficjalnych informacji AIB zawarł układ z irlandzkim rządem, który zmusił go do sprzedaży BZ WBK i zwrotu państwowej pomocy. Ma 12 miesięcy na domknięcie transakcji. Jeśli tego nie zrobi, zostanie znacjonalizowany.
Tyle że polski nadzór musi wydać cztery decyzje na przejęcie biznesów BZ WBK: banku, domu maklerskiego, asset management i firmy ubezpieczeniowej. Kiedy Santander starał się o zgodę na przejęcie w Polsce AIG, musiał czekać na decyzję KNF aż 10 miesięcy.