Są koncesje na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego - łupkowego, lub zaciśniętego - a nie wydano jeszcze żadnej na jego wydobycie - tłumaczył w środę podczas obrad senackiej komisji gospodarki wiceminister środowiska Jacek Jezierski, główny geolog kraju. Senacka komisja gospodarki rozmawiała w środę o możliwościach wydobycia tego gazu i planowanych zmianach w prawie geologicznym i górniczym, związanych z zasobami łupków potencjalnie zawierających gaz.
"Jeśli ktoś mnie pyta, ile mamy gazu łupkowego w Polsce, jako główny geolog kraju odpowiadam - zero. Dopóki nie zostaną przedstawione dokumentacje geologiczne, potwierdzone zasoby - nie ma takiego gazu w Polsce" - powiedział. W jego ocenie pierwszych wyników badań można się spodziewać do 3-5 lat.
Jezierski przypomniał, że od stycznia 2002 r. nie wydaje się łącznych koncesji na poszukiwanie i wydobycie surowca. Na 1 lipca obowiązuje 445 koncesji wydanych przez ministra środowiska na poszukiwanie, rozpoznawanie i wydobycie złóż gazu ziemnego i ropy naftowej w Polsce. Z tej liczby 224 to koncesje na wydobywanie, a 221 na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż węglowodorów, w tym gazu łupkowego i zaciśniętego.
Takich koncesji na gaz niekonwencjonalny wydano 62, pozostało jeszcze kilka obszarów potencjalnego występowania łupków, w których mogą być zasoby gazu. "Prowadzimy jeszcze rozmowy z potencjalnymi zainteresowanymi na te pozostałe kilka koncesji poszukiwawczych" - powiedział Jezierski. Okres koncesji to przeciętnie 5 lat. "Osobną sprawą są koncesje na wydobycie surowca. Jeśli takie złoża zostaną odnalezione w naszym kraju, to będziemy rozmawiać o udzieleniu koncesji z zainteresowanymi i o opłatach, które trzeba będzie wnieść" - mówił senatorom.
Poinformował, że przeciętna opłata za koncesję na jeden cały obszar poszukiwania, to ok. 500 tys. zł, cała kwota za udzielone już przez ministra środowiska koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce, to 22 mln zł. "To koncesje na poszukiwanie - nie chcemy na nich zarabiać, chcemy zarabiać, na tym, kiedy te złoża będą odkryte. Gdy firmy, które zaangażują wielkie środki w poszukiwania gazu, odnajdą go - przechodzimy na etap koncesji wydobywczych. Tam będzie miejsce na zyski dla Skarbu Państwa" - mówił.
Na etapie wydobycia pobierane będą różne opłaty, m.in. opłata środowiskowa - eksploatacyjna, która w 60 proc. trafi do gmin, a w 40 proc. zasili Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. "Na tej opłacie państwo też nie będzie zarabiać, ona ma zrekompensować straty w środowisku wynikające z jego użytkowania" - wyjaśnił.
"Zarabiać będziemy - jeśli się okaże, że ten gaz mamy, jeśli okaże się, że ktoś chce go eksploatować i że to dla niego opłacalne - na opłacie za użytkowanie górnicze" - powiedział Jezierski. "Każdy, kto bezie chciał skorzystać z należących do Skarbu Państwa zasobów, będzie musiał usiąść do stołu i negocjować. Dopiero wtedy będzie wiadomo ile kraj będzie mógł na tym zarobić" - dodał.
Uczestniczący w spotkaniu eksperci apelowali, by ze sposobem ustalenia mechanizmu opłat wstrzymać się, bo za mało wiemy jeszcze o kosztach inwestycji i zasobach, z których można będzie skorzystać. Może to być np. jednorazowa opłata za prawo do wydobywania gazu i dodatkowo cotygodniowe opłaty uzależnione od wpływów z tego wydobycia.