Chodzi o to, że według prawa, jeśli operator zmienia regulamin świadczenia usług w trakcie trwania umowy, to każdy abonent może ją zerwać i nie poniesie z tego powodu żadnych konsekwencji. Tak mówi prawo telekomunikacyjne i kodeks cywilny. Ostatnio Era przysłała do domów swoich abonentów "uzupełnienie zapisów regulaminu". Niezadowoleni abonenci postanowili więc skorzystać z przysługującego im prawa i ruszyli do punktów obsługi klienta Ery.

Reklama

Jednak Era konsekwentnie odmawia im zrywania umów. Uważa, że "zmiana regulaminu" to nie to samo co "uzupełnienie zapisów regulaminu". "Mamy prawo odmawiać zrywania umów. My nie zmieniamy regulaminu, tylko go uzupełniamy. Nie zmieniliśmy ludziom warunków świadczenia usług. Ich prawa i obowiązki są takie same. Uszczegółowiliśmy tylko kilka rzeczy związanych z reklamacjami. Ale i tu się nic nie zmieniło" - broni się Zbigniew Lazar, rzecznik prasowy operatora.

Kodeks cywilny mówi jednak jasno, że "dostawca usług telekomunikacyjnych powiadamia abonenta o każdej zmianie w regulaminie... Jednocześnie abonent powinien zostać poinformowany o prawie wypowiedzenia umowy w przypadku braku akceptacji zmian". Co to oznacza? Ano to, że można wypowiadać umowę nawet wtedy, gdy do regulaminu zostanie dodany choćby jeden przecinek.

Urząd Komunikacji Elektronicznej, który czuwa nad przestrzeganiem prawa na rynku telekomunikacyjnym zapowiedział, że zajmie w tej sprawie oficjalne stanowisko dopiero jutro. Najprawdopodobniej będzie to stanowisko niekorzystne dla Ery. Wcześniej bowiem urząd wydał niekorzystną decyzję dla Telekomunikacji Polskiej w dokładnie takiej samej sprawie.

Reklama