Konta proponowane wyłącznie starszym klientom (czasem jest nawet obostrzenie, że mogą je otworzyć tylko emeryci po 60. roku życia) charakteryzują się przede wszystkim niższymi opłatami niż inne, dla młodszych. Ba, wiele banków oferuje nawet darmowe usługi, takie jak wypłaty pieniędzy w oddziałach banku. Bo specjaliści doskonale wiedzą, że nie każda starsza osoba będzie chciała zgłębiać tajniki działania karty elektronicznej, uczyć się PIN-ów czy zapamiętywać hasła konieczne do skorzystania z telelinii. Tacy klienci najchętniej idą do placówki, która jest niedaleko domu i o załatwienie bankowych spraw proszą miłą panią w okienku.

Nasze babcie i dziadkowie nie mają też zwykle siły na to, by biegać od gazowni, wodociągów czy elektrowni i w każdym z tych miejsc opłacać rachunek, bo jest taniej. Nie dla nich też kolejki na poczcie. Dlatego w ramach "emeryckich" kont, banki proponują, że zrobią to za nich. Wystarczy, że rachunki będą przysyłane od razu do oddziału, a ten sam opłaci je wszystkie w terminie, ściągając pieniądze z ulokowanej na koncie emerytury. I weźmie za to mniej, niż gdybyśmy zapłacili jako szeregowy klient z ulicy czy posiadacz innego, zwykłego konta.

Ale to nie koniec. Bo emeryci coraz częściej o wiele szybciej niż ich wnuki czy dzieci dostają kredyty. Zwłaszcza jeśli chodzi o niewielkie kwoty (do 5 tys. zł) lub zakup na raty pralki, lodówki czy telewizora. Są nawet specjalne oferty tylko dla nich. Formalności proste i przejrzyste: wystarczy przyjść z dowodem osobistym i odcinkiem renty, by wypełnić wniosek i po kilku dniach mieć pieniądze. Kredyty te różnią się od innych m.in. tym, że bank sam otwiera konto, na którym je lokuje, ale wypłacać można je w oddziałach kiedy i ile się chce. Można też oczywiście poprosić o przelanie ich na dowolny, inny numer rachunku. Zwykle dawane są w złotówkach, by klient nie miał problemów z wyliczaniem raty, którą ma zapłacić.



Reklama

Dodatkowo w takich kredytach często są zawarte ubezpieczenia, które np. pokrywają przejazd do szpitala czy przychodni (do kwoty 300-600 zł), jeśli kredytobiorcy nagle pogorszy się zdrowie. Bo najważniejsze, by zatrzymać klienta jak najdłużej, bo to przecież on stanowi o zarobku banku, oddając mu potulnie prowizje, płacąc za posiadanie konta czy odsetki od kredytu. A w wypadku emeryta o to, że straci pracę, martwić się nie trzeba, za to ze zdrowiem bywa różnie i o nie właśnie należy zadbać szczególnie.