Ile przeznaczyć na podwyżki rent i emerytur w przyszłorocznym budżecie - 2,3 mld zł, jak chce minister pracy Anna Kalata czy tylko 1,6 mld zł, jak chce minister finansów Zyta Gilowska? I czy w związku z tym zapisać w ustawie, by te świadczenia były podnoszone o co najmniej 20 proc. realnego wzrostu płac, czy może tylko o 5 proc. i inflację?
Resorty finansów i pracy kłócą się o to od wczoraj. Argumenty jedni i drudzy mają mocne. Anna Kalata przekonuje, że trzeba podnieść więcej, bo będzie to sprawiedliwe. Zyta Gilowska, że o mniej, bo inaczej finanse państwa nie wytrzymają.
Spory trwają, a ustawa utknęła w martwym punkcie. Są niewielkie szanse na to, by w terminie przewidywanym na przyszły tydzień trafiła do rządu. Jeśli nie uda się tego zrobić w tym roku, jest bardzo prawdopodobne, że w marcu waloryzacji rent i emerytur nie będzie w ogóle.
Sprawa jest tak paląca, że postanowił zaangażować się w nią sam premier Jarosław Kaczyński. W najbliższym czasie, choć nie wiadomo dokładnie, kiedy, ma spotkać się z Anną Kalatą i omówić szczegóły kompromisowego wyjścia.
Cały plan wziął w łeb. Projekt ustawy o podwyżkach rent i emerytur w 2007 r. jest gotowy. Na dniach miał zająć się nim Komitet Stały Rady Ministrów i rząd. Ale się nie zajmą. Bo ministrowie finansów i pracy kłócą się, o ile je podnieść. Efekt? Stawki mogą się nie zmienić wcale.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama