Obiecali też, że jeśli będą rządzić do 2013 roku, wybudują całą autostradę A-4, czyli nitkę biegnącą od zachodu na wschód, wzdłuż całej Małopolski. A za 10 lat mielibyśmy wybudować całą autostradę A-2, która połączy zachód w Świecku ze wschodem w Terespolu. W sumie obiecali 2 tysiące kilometrów autostrad do 2017 roku. Czy jest to realne?
Premier Jarosław Kaczyński twierdzi, że tak. Pod warunkiem, że zmienimy zasady budowania dróg. Jak na razie, za budowę autostrad odpowiadają także prywatne firmy. Niektóre z nich dostały koncesję na pobieranie opłat za wjazd na autostrady. Firmy paliły się więc bardziej do zdzierania haraczy od kierowców, niż do budowania nowych odcinków.
Teraz ma się to zmienić. Dlatego pod znakiem zapytania stoi koncesja na budowę zachodniego odcinka autostrady A-2 przez firmę Jana Kulczyka (Autostrada Wielkopolska). Być może ukarane zostaną także dwie inne firmy (Stalexport i GTC). Naczelna Izba Kontroli zarzuca im nieprawidłowości podczas budowy odcinków autostrad A-1 (GTC) i A-4 (Stalexport).
Marnie to wygląda. Jeśli dodamy otworzone dzisiaj 100 kilometrów autostrady, to w sumie mamy takich dróg 670 kilometrów. Marnie, bo potrzebujemy około 4 tysięcy. Jedyna nadzieja w tym, że drogowe obietnice PiS nie były tylko kiełbasą wyborczą. Bo obiecali przecież, że już w 2010 roku będziemy mieli całą autostradę A-1, czyli tę od Gdańska do południowej granicy Polski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama