Zagraniczni inwestorzy zamykają fabryki i zwalniają - czytamy w "Rzeczpospolitej". Przedsiębiorcy planują opuścić Polskę w jak najbliższym czasie i przenieść swój interes do krajów, gdzie koszty ich działalności będą niższe. Wielu z nich wybiera Rumunię. Tam swoją fabrykę otworzy m.in. działający dotychczas w Wałbrzychu producent części dla branży motoryzacyjnej Takata-Petri (w Polsce pracę straci 500 osób) czy należąca do japońskiego koncernu Sumitomo SEWS Polska, która wytwarza kable elektryczne dla Toyoty.
>>> Inwestorzy wolą Polskę od Chin
Jednak to nie koniec. Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że swoje fabryki nad Wisłą zamierza zlikwidować kolejnych czterech zagranicznych inwestorów. Poza tym, kilka firm, które planowały wejść na polski rynek, teraz zaczyna wycofywać się ze swoich wcześniejszych zamiarów. Dlaczego? "Kryzys zmusza inwestorów do ostrego cięcia kosztów. Tymczasem Polska już nie jest tak tania jak dawniej" – tłumaczy Marcin Kaszuba, ekspert Ernst & Young.
Do spadku zainteresowania Polską przyczynił się m.in. wzrost płac, które tylko w ubiegłym roku skoczyły aż o 10-12 proc. Inwestorów martwi także silna złotówka, bo to podnosi koszty produkcji. Niepokoi także wizja wzrostu podatków. To wszystko sprawia, że inne kraje, choćby Rumunia, są dla inwestorów dużo bardziej atrakcyjne. Na przykład, średnia płaca w Rumunii w 2008 r. wynosiła 517 euro, o ok. 30 proc. mniej niż w Polsce. Rumuni kuszą także niższymi podatkami. "To konkurencyjne warunki wobec oferowanych przedsiębiorcom w Polsce" – przyznaje Halina Gołębicka, radca handlowy polskiej ambasady w Bukareszcie.