W tym roku państwo na jednego studenta dziennego wyda 14,3 tys. zł. - wynika z raportu przygotowanego przez Money.pl. Łącznie na żaków z budżetu państwa popłynie zaś kwota 11,8 mld zł. Obecnie w Polsce na studia decyduje się ponad połowa maturzystów, co plasuje nas w światowej czołówce.
Indeksy ma dzisiaj ok. 2 mln Polaków, a w tzw. wieku studenckim jest 3,6 mln osób. Dla porównania, 20 lat temu mieliśmy zaledwie 400 tys. studentów, 5 razy mniej niż obecnie. W ubiegłym roku akademickim (2007/2008) na uczelniach publicznych kształciło się niemal 1,3 mln osób, zaś w szkołach prywatnych - 660 tys. studentów.
>>> Absolwent na stażu jak tania siła robocza
Jednak jak prognozuje GUS, w nadchodzącym roku akademickim liczba studentów może być niższa aż o 300 tys. Podobnego stanu rzeczy należy oczekiwać także w kolejnych latach. Już dziś mamy pierwsze sygnały spadku zainteresowania studiami. Kilkanaście uczelni prywatnych, które jeszcze niedawno pojawiały się jak grzyby po deszczu, dziś jest w stanie likwidacji. Obecnie w Polsce działa 460 uczelni, z czego nieco ponad jedną trzecią stanowią uczelnie publiczne (134). Szkół prywatnych jest 326.
Na kształcenie studentów wydajemy ok. 1,6 proc. PKB, czyli tyle co Japończycy i Niemcy. Pamiętajmy jednak, że PKB tych krajów jest kilka razy wyższe od naszego PKB, co oznacza, że Niemcy i Japonia wydają na szkolnictwo wyższe 6-8 razy więcej niż Polska. Państwo finansuje uczelnie drogą dotacji, których wielkość uzależniona jest m.in. od liczby studentów, wykładowców, doktorantów, itp. "Pieniądze te jednak nie są wystarczające" - uważa prof. Tadeusz Luty, były rektor Politechniki Wrocławskiej. "W efekcie w tym systemie nie ma miejsca na preferowanie jakości nauczania" - dodaje.
>>> Pokój na stancji staje się przeżytkiem
Dziś polscy (i nie tylko) studenci mogą kształcić się na ponad 200 kierunkach, które jednak nie zawsze gwarantują zatrudnienie. Wciąż największą popularnością wśród maturzystów cieszą się kierunki humanistyczne, mimo szeroko zakrojonych akcji zachęcających do studiów na kierunkach technicznych. W tym roku najwięcej osób zdaje na psychologię (na Uniwersytecie Warszawskim o jedno miejsce walczy aż 26 chętnych) i prawo. Całkiem dobrze radzą sobie bezpieczeństwo narodowe i samorząd terytorialny. "Być może wynika to z tego, że dają możliwość pracy w administracji, na posadzie państwowej, bardziej stabilnej niż w prywatnej firmie" - zastanawia się Jacek Przygodzki, rzecznik Uniwersytetu Wrocławskiego. Tymczasem, jak wynika z ekspertyzy resortu, polscy pracodawcy szukają głównie inżynierów i informatyków.
Niestety posiadanie dyplomu nie przekłada się na wyższe zarobki. Wyższe wykształcenie w Polsce zwiększa średnio zarobki o 28 proc. W USA o ponad 76 proc., w Portugalii o 69 procent, a we Francji 64 proc.