"Dostawy spadły do 92 mln metrów sześciennych na dobę" - oświadczył rzecznik Naftohazu Wałentyn Zemlanski. W poprzednich dniach Gazprom przesyłał przez Ukrainę do Europy średnio ok. 300 mln metrów sześciennych na dobę.
W poniedziałek prezes Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył, że Ukraińcy ukradli 65,3 mln metrów sześciennych gazu z gazociągu, którymi idą dostawy do Europy. Naftohaz utrzymuje, że gaz ten został zużyty do podtrzymywania ciśnienia w gazociągach, tłoczących paliwo na Zachód, czyli o tzw. gaz techniczny, który powinna dostarczyć Rosja.
Rzecznik Naftohazu Zemlanski mówi, że Rosjanie nie tylko zakręcili kurki gazowe, ale i całkowicie przestali komunikować się ze stroną ukraińską.
Szef Gazpromu twierdzi, że nie zabraknie gazu dla odbiorców w Europie. Rosyjska firma obiecuje, że dostarczy surowiec klientom ze swoich magazynów w Europie lub po prostu kupi gaz na rynku europejskim i prześle go odbiorcom, z którymi ma zawarte kontrakty.
Gaz z Rosji nie płynie już do kilku państw na kontynencie. Według władz w Sofii, odcięte zostały dostawy tego paliwa do Bułgarii, Macedonii, Turcji i Grecji. Do Rumunii dociera zaledwie 25 procent zakontraktowanego surowca.
Ukraiński Naftohaz ostrzega, że inni klienci rosyjskiego Gazpromu już za kilka godzin mogą odczuć, że płynie do nich mniej gazu.
Oba koncerny twierdzą, że złożyły pozwy do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie, który rozwiązuje międzynarodowe spory handlowe.