Dla Polski najbardziej niebezpieczne są zakusy na fundusze strukturalne. To właśnie z tego tytułu otrzymujemy największą pomoc z Brukseli. Już w 2008 roku dzięki funduszom otrzymaliśmy 4,6 mld euro. Ta suma wkrótce powinna osiągnąć nawet 10 mld euro rocznie. Oczywiście pod warunkiem, że fundusze będą przeznaczone na rozbudowę podstawowej i jednocześnie kosztownej infrastruktury, jak autostrady, szybkie linie kolejowe czy oczyszczalnie ścieków. A to wcale nie jest pewne.

Reklama

"Priorytety trzeba zmienić. Jeśli chcemy zachować nasz obecny poziom życia, musimy postawić na rozwój nowych technologii, odnawialne źródła energii, badania naukowe, bo inaczej przegramy konkurencję w globalnym świecie" - argumentuje w rozmowie z DGP Michael Gehler, eurodeputowany niemieckiej CDU. To właśnie taki scenariusz, zdaniem jego kolegi z ław poselskich w Strasburgu Jacka Saryusza-Wolskiego, stanowi dla Polski zagrożenie. Dotychczasowe doświadczenia potwierdzają taką ocenę.

Na razie fundusze na rozwój odnawialnych źródeł energii są małe. Ale połowę z nich zgarniają Niemcy i Francja. A jeśli do tego doliczyć Wielką Brytanią i Włochy, jest to 80 proc. środków. Zaledwie 2 proc. pieniędzy zdołało przejąć 19 najbiedniejszych krajów Unii, w tym Polska. "Tam nie ma firm, instytutów naukowych, które zajmowałyby się takimi rzeczami" - mówi DGP Jorge Nunez Ferrer, ekspert brukselskiego instytutu CEPS.

Wniosek jest prosty: zmiana charakteru funduszy strukturalnych będzie oznaczała dla Polski gwałtowny spadek transferów.

czytaj dalej >>>



Innym zagrożeniem jest zmiana charakteru subwencji rolnych. To drugie co do wielkości źródło pomocy europejskiej dla naszego kraju (2,7 mld euro w 2008 roku). Jednak i tu zmiany są nieuniknione. Dziś dopłaty do hektara są o wiele większe w starych krajach UE niż w nowych. w Niemczech wynoszą ok. 400 euro rocznie, podczas gdy w Polsce już tylko 120 euro. Bruksela chciałaby wykorzystać zbliżające się negocjacje budżetowe, by wyrównać warunki konkurencji w całej Unii. W warunkach kryzysu nie ma jednak mowy, aby cały budżet rolny się zwiększył. W tej sytuacji możliwe są dwie opcje. Albo część wydatków przejmą same kraje członkowskie (tzw. renacjonalizacja), albo dopłaty bezpośrednie dla rolników stopniowo zostaną wycofane w całej UE, a polityka rolna zostanie sprowadzona do znacznie trudniejszych do pozyskania funduszy na rozwój obszarów wiejskich.

Obie opcje nie są korzystne dla Polski. Polskiego budżetu, w przeciwieństwie do Holandii czy Francji, nie stać na wypłatę ogromnych subwencji dla rolników. "A dopłaty bezpośrednie są najważniejszym sposobem wzmocnienia kapitałowego wsi" - mówi Ferrer. Janusz Lewandowski, komisarz ds. budżetu, stara się, na ile może, uwzględnić polski punkt widzenia. "Jest zdecydowanym przeciwnikiem renacjonalizacji wspólnej polityki rolnej. Ale uważa, że nie powinna ona polegać na prostym transferze funduszy dla rolników" - mówi "DGP" jego rzecznik Patrizio Fiorilli.