W opublikowanych przez KE prognozach gospodarczych dla największych gospodarek Unii Europejskiej, Komisja zrewidowała własne prognozy sprzed trzech miesięcy, w których podawała, że polska gospodarka rozwijać się będzie w tym roku w tempie 1,8 proc.
KE podtrzymała natomiast swoje prognozy odnośnie całej UE, jak i strefy euro, gdzie wzrost gospodarczy ma wynieść 0,7 proc. Spośród sześciu największych unijnych gospodarek, Hiszpania jest wciąż na minusie z prognozowanym spadkiem PKB o 0,6 proc. W Niemczech i we Francji, które są największymi unijnymi gospodarkami, wzrost ma zdaniem KE wynieść 1,2 proc. PKB.
"Ożywienie unijnej gospodarki następuje, ale jest wciąż kruche" - powiedział nowy unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn. KE prognozuje inflację w br. w Polsce w wysokości 2,3 proc. w miejsce wcześniej prognozowanych 1,9 proc. Natomiast w strefie euro inflacja ma wynieść 1,1 proc; w całej UE 1,4 proc. Po rewizji prognoza KE bliższa jest opiniom analityków oraz rządowej aktualizacji programu konwergencji, która zakłada, że wzrost gospodarczy w 2010 r. wyniesie 3 proc. PKB.
Według głównego ekonomisty BCC prof. Stanisława Gomułki prognoza KE jest niewielką korektą poprzedniej jej oceny. "Komisja podtrzymuje ocenę, że wzrost gospodarczy w skali całej Unii Europejskiej będzie niewielki - 0,7 proc., czyli ciągle poniżej długofalowego trendu wzrostu gospodarczego (ok. 2 proc. - PAP)" - podkreślił.
Według niego prognoza Komisji dotycząca PKB oznacza, że będziemy mieć tempo wzrostu na poziomie ok. 2 pkt proc. poniżej długofalowego trendu, który dla naszego kraju wynosi ok. 4,5 proc. "To oznacza m.in., że nie będzie poprawy na rynku pracy, raczej należy oczekiwać wzrostu stopy bezrobocia" - powiedział. Zaznaczył jednak, że będzie on mniejszy niż w ubiegłym roku. Gomułka szacuje, że wzrost PKB w tym roku wyniesie 2,5 proc., a inflacja ok. 2-2,5 proc.
Wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową Bohdan Wyżnikiewicz uważa, że Komisja Europejska nie ma "dobrego wyczucia" jeśli chodzi o Polską gospodarkę. W ubiegłym roku prognozowała spadek polskiego PKB, a jej poprzednia prognoza także była znacznie niższa od obecnej.
Według niego obecna prognoza dotycząca PKB jest realistyczna i bliska konsensusu rynkowego na poziomie 2,5 proc. W przypadku inflacji jest nieco bardziej optymistyczna od konsensusu na poziomie 2,4 proc. Zdaniem Wyżnikiewicza jeżeli zostanie zrealizowany scenariusz opisany przez Komisję, to tegoroczny deficyt budżetowy mógłby być niższy od kilku do kilkunastu miliardów złotych od dopuszczonego w ustawie budżetowej (52,2 mld zł - PAP).
Główny ekonomista BRE Banku Ryszard Petru zwrócił uwagę, że obecne prognozy dotyczące polskiej gospodarki są po raz pierwszy od wybuchu kryzysu podobne do oczekiwań krajowych analityków. Ekonomista spodziewa się jednak nieco wyższych wskaźników - 3 proc. wzrostu PKB i 2,5 proc. inflacji. "Różnica jest niewielka, fundamentalnie nie ma znaczenia" - ocenił.
Według niego, tegoroczne dochody budżetu, uwzględniające wyższą inflację, wyższy wzrost PKB i wpłatę zysku z NBP powinny być wyższe o ok. 20 mld zł. Przy usztywnionych wydatkach będzie to oznaczać, że deficyt będzie niższy od określonego w "konserwatywnym" budżecie. "Trzeba pamiętać, że budżet to plan, a jeżeli sytuacja jest lepsza niż plan, to mamy wyższe wpływy" - dodał Petru.