Analitycy, nie mają wątpliwości: w tym roku nikomu nie będzie zależeć na osłabieniu złotego. Ci inwestorzy, którzy kupili polskie aktywa, będą zainteresowani umocnieniem naszej waluty, bo dodatkowo zarobią na korzystnej różnicy kursowej. Ministerstwo Finansów także – bo mocniejszy złoty to korzystniejsza wycena zagranicznej części długu publicznego i mniejsze ryzyko przekroczenia pierwszego progu ostrożnościowego, czyli 50 proc. PKB.

Reklama

"Rynek będzie grał w jedną stronę. Wszystko wskazuje na to, że złoty zyska. Na koniec roku zaplanowano duże prywatyzacje spółek z branży energetycznej – to może spowodować dodatkowy napływ walut na rynek i zadziała umacniająco na złotego" - mówi Marek Wołos z TMS Brokers.

Według rozmówców Dziennika Gazeta Prawna presja na złotego będzie coraz większa wraz z narastaniem zadłużenia w przyszłym roku. Co prawda oficjalne dane o długu publicznym za 2010 rok będą znane dopiero wiosną 2011 roku, ale już w drugiej połowie roku będzie można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, czy zadłużenie wymyka się spod kontroli, czy nie – choćby na podstawie realizacji programu prywatyzacji.

Rynek będzie wyceniał to ryzyko i niewykluczone, że zechce sprawdzić, jak bardzo polski rząd jest zdeterminowany, by utrzymać dług poniżej drugiego progu ostrożnościowego. O tym, że interwencja MF może być skuteczna, rynek przekonał się w lutym tego roku. Gdy kurs euro zmierzał w kierunku 5 zł, ministerstwo - za pośrednictwem BGK - sprzedało przez rynek środki pozyskane z Unii Europejskiej.

To wystarczyło, by zatrzymać osłabienie naszej waluty i odwrócić trend. Ministerstwo nigdy nie ujawniło, jaką kwotę puściło na rynek, ale analitycy wielokrotnie podkreślali, że sama świadomość obecności takiego gracza podziałała na innych jak zimny prysznic.

Więcej informacji: >>>Na rynku walutowym może być nerwowo

p