– Mamy w sądach ponad 50 tys. spraw dotyczących kredytów denominowanych i indeksowanych. Do tego trzeba dodać kilka tysięcy spraw, którym jeszcze nie nadano biegu. 94 proc. spraw jest wciąż w I instancji. Bardzo wiele może się zdarzyć, co ma znaczenie w kontekście nowych uwarunkowań: orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Sądu Najwyższego – mówił Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich podczas ubiegłotygodniowego webinarium ZBP i Warszawskiego Instytutu Bankowości zatytułowanego „Odwalutowanie mieszkaniowych kredytów w walutach obcych: koszty kapitału oraz wpływ na banki i gospodarkę”.

Unieważnienie umowy nie może stanowić sankcji z Dyrektywy

dr Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich / Materiały prasowe
Zastanawiano się nad problemem roszczeń o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Banki zapowiadają występowanie z tego typu żądaniami w sytuacji sądowego unieważnienia kredytów walutowych, a frankowicze odpowiadają, że możliwe są analogiczne pozwy z ich strony.
Reklama
– TSUE w bardzo mocnych słowach wskazuje, że unieważnienie umowy nie może stanowić sankcji z Dyrektywy 93/13. Podkreśla też, że nie ma czegoś takiego, jak unieważnienie na życzenie konsumenta. Wyraźnie odwołuje się do obiektywnego zbadania sprawy w ramach wysłuchania obu stron, uświadomienia klientowi skutków związanych z unieważnieniem umowy, w tym „tych konsekwencji, które narażają konsumenta na roszczenia restytucyjne”. Nie wyklucza więc również roszczeń związanych z kosztem kapitału, kosztem pieniądza w czasie, nie tylko zwrotu samego kapitału – podkreślał Tadeusz Białek.
Reklama
Odniósł się również do informacji płynących ze strony kancelarii obsługujących frankowiczów, że to oni wygrywają obecnie w przygniatającej większości spraw. – Pierwsze rezultaty zmian w tendencjach orzeczniczych w związku z nowym podejściem, które wyraziły TSUE i SN, będziemy mogli realnie zaobserwować w statystykach czerwcowych lub z przełomu czerwca i lipca. Na razie w większości wyroki się nie zmieniają, bo dotyczą głównie spraw, w których zakończone były przewody sądowe. Ale nawet w tych sprawach, w których zamknięto już postępowania, część sądów otwiera je na nowo, by przeprowadzić je według nowych wytycznych TSUE – wskazał Białek.

Jak liczyć koszt kapitału

dr Tomasz Spyra, partner w kancelarii T. Studnicki, K. Pleszka, Z. Ćwiąkalski, J. Górski / Materiały prasowe
O prawnych aspektach dochodzenia przez banki kosztu kapitału mówił Tomasz Spyra, partner w kancelarii T. Studnicki, K. Pleszka, Z. Ćwiąkalski, J. Górski. Wskazywał, że wprawdzie przepisy nie określają wprost, że banki mają prawo do takich roszczeń, ale wynika to z art. 69 ustawy – Prawo bankowego, który definiuje umowę kredytu. – Świadczenie banku składa się z przekazania pewnej kwoty kapitału klientowi, ale też bank zapewnia możliwość korzystania z kapitału przez określony czas. Gdyby ograniczyć zwrot świadczenia banku tylko do zwrotu kapitału oznaczałoby to, że zwracamy tylko część świadczenia, a nie zwracamy drugiego elementu. Nie może być tak, żeby wartość świadczenia banku w umowie na jeden rok i na 30 lat była taka sama, a tylko koszt kapitału może wyrazić tę różnicę – wyjaśniał.
Czy zwrot kosztów kapitału może należeć się także konsumentowi? – Prima facie powinno to działać w obie strony, ale tak nie jest. Nie ma ogólnej zasady wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Zwrot kosztów kapitału należnych bankowi wynika z dwoistego charakteru świadczenia, jakie bank spełnia na rzecz konsumenta. Ten z kolei świadczy sumy pieniężne na rzecz wygaszenia swojego zobowiązania – ocenił mec. Spyra.
Według niego, na wyliczenie kwoty roszczenia za korzystanie należałoby patrzeć z perspektywy klienta. – Powstaje konieczność symulacji, co konsument musiałby zrobić, żeby otrzymać taką kwotę kredytu w złotówkach, jaką otrzymał w walucie i ile by go to kosztowało. Do wykorzystania są statystyki stóp procentowych publikowane przez NBP. Powstaje wątpliwość, która stopa jest najbardziej właściwa – czy dla kredytu zabezpieczonego czy nie. Chcieliśmy udzielić kredytu zabezpieczonego, ale ze względu na unieważnienie umowy okazuje się, że udzieliliśmy kredytu niezabezpieczonego – wywodził.
To rozróżnienie ma istotne znaczenie dla określenia kosztu kapitału. W ciągu ostatnich 10 lat średnie oprocentowanie kredytów na nieruchomości mieszkaniowe (czyli zabezpieczonych hipoteką) dla gospodarstw domowych wynosiło 4,3 proc. W przypadku kredytów na cele konsumpcyjne było to 9,9 proc.

Nie tylko depozyty są obciążeniem dla banku

Ekonomiści zwracali uwagę, że z perspektywy banków znaczenie ma koszt kapitału. Tu z jednej strony w grę wchodzi pozyskanie na kredyty finansowania zewnętrznego, ale należy uwzględnić również kapitał własny banku.
prof. Jan Czekaj, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, były członek Rady Polityki Pieniężnej / Materiały prasowe
– W bankach koszt kapitału obcego jest wyznaczony stopą oprocentowania pożyczek na rynku międzybankowym lub stopą oprocentowania depozytów bankowych. W przypadku kredytów frankowych w istocie chodzi o ustalenie, jaki koszt został poniesiony przez bank w celu zgromadzenia funduszy, które umożliwiły udzielanie tych kredytów. W warunkach nadpłynności banki nie muszą zbyt ostro konkurować o depozyty klientów, więc oprocentowanie depozytów wykazuje trwałą, od niemal 10 lat, tendencję spadkową – tak o finansowaniu zewnętrznym mówił prof. Jan Czekaj z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Prof. Krzysztof Jajuga, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu / Materiały prasowe
Wskazał, że koszt kapitału własnego to wielkość nieobserwowalna. Da się ją jedynie szacować. – Według szacunków Narodowego Banku Polskiego w latach 2010–2019 koszt kapitału własnego (oczekiwana stopa zwrotu) kształtowała się w granicach 10–13 proc. Do 2014 r. rentowność netto sektora kształtowała się w granicach 10–12 proc. W tym okresie minimalna stopa zwrotu szacowana przez NBP została więc osiągnięta. Począwszy od 2015 r. rentowność spadła poniżej tej granicy – tłumaczył.
Profesor Krzysztof Jajuga z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu określił tę sytuację mianem ujemnej ekonomicznej wartości dodanej. – Niektórzy mówią o niszczeniu kapitału – stwierdził. Podkreślał, że ubytek w kapitałach związany ze stratami banków na kredytach walutowych będzie miał wpływ na sytuację całej gospodarki, zwłaszcza że widzimy w Polsce kurczenie się inwestycji prywatnych.
prof. Katarzyna Kochaniak, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie / Materiały prasowe
Podobną opinię wyraziła Katarzyna Kochaniak, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Według niej, gdyby rozstrzygnięcia dotyczące kredytów walutowych spowodowały straty w takiej skali, że w bankach znikłaby nadwyżka funduszy własnych, to doszłoby do zmniejszenia dostępności kredytów. – Skutki tego dotknęłyby przede wszystkim przedsiębiorstw i kredytów inwestycyjnych – powiedziała.
Pogorszenie rentowności sektora bankowego w ostatnim czasie jest związane z obniżką stóp procentowych. Obecnie główna stopa NBP wynosi 0,1 proc. Przed pandemią była na poziomie 1,5 proc. W poprzednich latach niższa rentowność sektora wynikała jednak w dużej mierze z obowiązkowych obciążeń nałożonych przez państwo. To przede wszystkim podatek bankowy, składki na fundusze zarządzane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, wpłaty na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców czy wpłaty na pokrycie kosztów nadzoru. – Od momentu wzrostu obciążeń banków w 2015 r., z sektora bankowego wytransferowano za ich pośrednictwem ponad 41 mld zł – stwierdziła Katarzyna Kochaniak.
prof. Krzysztof Kalicki, prof. Akademii Leona Koźmińskiego / Materiały prasowe
Wyliczała, że wysokość podatku bankowego jest uzależniona od wielkości wybranych aktywów. Wysokość indywidualnych składek banków na BFG zależy m.in. od profilu ryzyka (kredyty walutowe sprawiają, że profil ryzyka banku się pogarsza). Z kolei wpłata na pokrycie kosztów nadzoru jest zależna od sumy aktywów banków, a więc i kredytów w walutach obcych. – Kredyty denominowane bądź indeksowane do walut obcych wpływały na skalę obciążeń w bankach, więc jest podstawa, by odpowiednia ich część była uwzględniona w kosztach kapitału w przypadku unieważnienia umów – zaznaczyła ekonomistka.
dr. hab. Czesław Lipiński, Uniwersytet Łódzki / Materiały prasowe
Krzysztof Kalicki, prof. Akademii Leona Koźmińskiego, były prezes Deutsche Bank Polska, zwracał uwagę, że konwersja kredytów walutowych będzie oznaczała ubytek kapitału własnego w bankach. Dla tych instytucji kapitał będzie więc drożał.
dr Wojciech Zatoń, Uniwersytet Łódzki / Materiały prasowe
Czesław Lipiński i Wojciech Zatoń z Uniwersytetu Łódzkiego przygotowali symulację pokazującą, jak wyglądałyby wyniki sektora bankowego, gdyby w latach 2005–2010 połowę kwoty przeznaczonej na kredyty walutowe banki przeznaczyły na hipoteki w złotych, a drugą połowę zainwestowały w krajowe obligacje skarbowe. Okazało się, że w takim scenariuszu stopa zwrotu z kapitału w sektorze byłaby o 2–3 pkt proc. wyższa. – Rentowność kredytów walutowych była po prostu niska. Gdybyśmy spojrzeli na prosty rachunek ekonomiczny, można się zastanawiać, jak były konstruowane biznesplany dla tych kredytów. Jeśli dołączymy jeszcze koszty ryzyka prawnego, to widzimy obraz, który jest po prostu smutny – stwierdził Wojciech Zatoń.
dr Andrzej Banasiak, pełnomocnik zarządu Związku Banków Polskich ds. Badań i Analiz / Materiały prasowe
– Te wyliczenia pokazują, że w kredytach walutowych nie było nadzwyczajnych korzyści dla banków – podsumował Andrzej Banasiak z ZBP. Zaznaczył, że zastosowane przez ekonomistów z UŁ podejście może być wykorzystane do obliczenia kosztów kapitału.

Niszczenie rynku

– Ochrona konkurenta jest oczywistością, natomiast niefrasobliwa ochrona konsumenta może się skończyć klęską. Martwi mnie kumulacja kryzysu pandemicznego z ogromną ilością herezji ekonomicznych, które niszczą mechanizmy gospodarki rynkowej. Nie po to wprowadzaliśmy gospodarkę rynkową, centralne planowanie zastępowaliśmy nie dlatego, że ono krzywdziło konsumenta, ale dlatego, że gospodarka rynkowa działa sprawniej. Dziś na własną prośbę niszczymy gospodarkę rynkową – mówił Leszek Pawłowicz, prof. Uniwersytetu Gdańskiego, koordynator Europejskiego Kongresu Finansowego.
prof. Leszek Pawłowicz, prof. Uniwersytetu Gdańskiego, Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową / Materiały prasowe
Według niego obciążenie sektora bankowego wysokimi kosztami rozwiązania kwestii kredytów frankowych prowadziłoby do kryzysu bankowego, a więc wiązałoby się z koniecznością zaangażowania środków publicznych i problemów sektora finansów publicznych.
JAD
Materiał powstał we współpracy ze Związkiem Banków Polskich,
Akademią Leona Koźmińskiego i Warszawskim Instytutem Bankowości (Program Analityczno-Badawczy)