W rzeczywistości chodziło o ułatwienie ratowania banków zagrożonych upadłością. A propozycja zmiany wyszła nie od instytucji komercyjnych, które udzielały hipotek w walutach, tylko ze strony sektora banków spółdzielczych.

Ułatwianie pomocy

W trakcie procesu legislacyjnego zagadnienie dot. modyfikacji art. 95 ustawyPrawo bankowe było podnoszone przez przedstawicieli sektora banków spółdzielczych na konferencji uzgodnieniowej 28 marca 2018 r. Ostatecznie poprawka została dodana do projektu z 14 maja 2018 r. na etapie konsultacji zewnętrznych projektu (przed drugą turą uzgodnień zewnętrznych), a następnie poddana pismem z 24 maja 2018 r. szerokim konsultacjom w ramach uzgodnień, konsultacji publicznych oraz opiniowania (pismo skierowano do 37 podmiotów). Zgodnie z raportem z konsultacji i opiniowania żaden podmiot nie zgłosił uwag w tym zakresie – informuje biuro prasowe resortu finansów.
To odpowiedź na pytanie DGP o to, kto i kiedy zgłosił propozycję przepisów uznawanych dziś za kontrowersyjne. Resort nie wyjaśnił nam, jak wnioskodawcy uzasadniali potrzebę nowelizacji. Poznaliśmy jednak relację osoby ze środowiska spółdzielców, która o nią apelowała.
Reklama
Reklama
O potrzebie zmiany przekonaliśmy się po pierwszych poważnych problemach w bankach spółdzielczych, które miały miejsce w latach 2016–2018 – mówi nasz rozmówca. – Wtedy okazało się, że udzielanie wsparcia płynnościowego napotyka poważne problemy. A przecież chodzi o sytuacje, w których czas ma duże znaczenie – dodaje.
Jedna z barier dotyczyła właśnie przepisywania hipotek. Przy istniejącej regulacji Art. 95 Prawa bankowego każde przeniesienie wierzytelności będzie wymagało zebrania oświadczeń od klientów banku znajdującego się w trudnej i zazwyczaj gwałtownie pogarszającej się sytuacji płynnościowej. W przypadku istniejącego wśród klientów tego banku zaniepokojenia co do jego rzeczywistej sytuacji finansowej w większości sytuacji będzie to prowadzić do powstania lub pogłębienia «runu na bank». Ma to istotne znaczenie dla stabilności sektora bankowego w Polsce, w tym głównie dla sektora banków spółdzielczych – czytamy w korespondencji kierowanej z sektora spółdzielców.
Po kilkunastu latach stabilności w sektorze pierwsza upadłość miała miejsce pod koniec 2015 r. Dotyczyła SK Banku z Wołomina, któremu kilkaset milionów złotych pożyczył Narodowy Bank Polski. Niecały rok później upadł BS w Nadarzynie należący do zrzeszenia SGB-Banku. Bank zrzeszający wspierał Bank Spółdzielczy w Nadarzynie pomocą płynnościową od kwietnia 2016 r., a na początku października 2016 r., w związku ze wzmożonymi wypłatami depozytów w reakcji na doniesienia medialne, SGB-Bank SA zwiększył limit przyznanego Bankowi Spółdzielczemu w Nadarzynie kredytu płynnościowego – napisała w komunikacie o zawieszeniu BS Nadarzyn Komisja Nadzoru Finansowego.
Sprawne przenoszenie hipotek i brak związanego z tym ryzyka mają znaczenie nie tylko dla banków spółdzielczych i ich zrzeszeń, ale też dla Bankowego Funduszu Gwarancyjnego czy dla banków komercyjnych – o ile decydowałyby się na pomaganie będącemu w trudnej sytuacji konkurentowi.

Sytuacja prawna dłużnika nie powinna się pogorszyć

Spółdzielcy początkowo liczyli na to, że zapisy w prawie bankowym zostaną zmienione przy okazji nowelizacji ustawy o niektórych zabezpieczeniach finansowych. To ustawa jeszcze z 2004 r., która miała być wykorzystywana dla ratowania banków w kłopotach. Ani do wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r., ani później nie skorzystano z niej wcale. – Kryzys nie uderzył w nas wystarczająco mocno. Ale przez to nie mieliśmy okazji odrobić lekcji, która już wcześniej doprowadziłaby do odpowiednich zmian w przepisach – mówi przedstawiciel sektora spółdzielczego. I dodaje, że spółdzielcy mówili o ustawie o zabezpieczeniach, a nie bezpośrednio o prawie bankowym, dlatego że art. 95 tej ostatniej budził emocje już wcześniej: to tam m.in. pierwotnie umiejscowiono zapisy o bankowym tytule egzekucyjnym, który kilka lat temu został wyeliminowany z naszego porządku prawnego.

Zdrowy kredyt tylko w banku

Frankowicze obawiają się, że nowy przepis (Kukiz’15 zgłosił już projekt usuwający go z ustawy – Prawo bankowe) może być wykorzystywany przez banki do sprzedaży kredytów walutowych. Miałoby to pozwolić im uniknąć strat związanych z ewentualnym, negatywnym dla kredytodawców orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczącym tego typu hipotek. Związek Banków Polskich wycenia potencjalne straty nawet na 60 mld zł.
Aktualne rozwiązania prawne pozwalają bankom na względnie swobodny obrót wierzytelnościami, nie jest on jednak dowolny – napisała w odpowiedzi na pytania DGP Komisja Nadzoru Finansowego. Zaznaczyła, że sprzedaż wiąże się z ujawnieniem tajemnicy bankowej, a to jest możliwe tylko w ściśle określonych przypadkach, jak sprzedaż wierzytelności straconych lub przelew wierzytelności na fundusz sekurytyzacyjny albo tworzące go towarzystwo funduszy inwestycyjnych.
Pojawia się opinia, że po sprzedaży kredytu sytuacja dłużnika się pogorszy. Nie będzie już mógł sądzić się z bankiem podlegającym nadzorowi KNF. Za to będzie musiał wytoczyć pozew jakiemuś innemu – zapewne nieregulowanemu podmiotowi, być może spoza Polski.
Sytuacja prawna dłużnika po przelewie wierzytelności nie powinna ulec pogorszeniu. Wraz z wierzytelnością przechodzą na nabywcę wszelkie związane z nią prawa, w szczególności roszczenie o zaległe odsetki. A cesjonariusz [w tym wypadku nabywca wierzytelności – red.] nie może żądać od dłużnika świadczenia w większym rozmiarze niż cedent [bank – red.]. Nie zawsze można uniknąć zmiany wierzyciela. Niezależnie natomiast od tego, kto nim pozostaje, dłużnik musi spłacić swoją wierzytelność, może jednak podnosić w stosunku do nabywcy wierzytelności te same zarzuty, które przysługują mu wobec pierwotnego wierzyciela (tj. banku) – wskazuje KNF.
A nasz rozmówca z sektora bankowego dodaje: – Przy „żyjącym”, czyli systematycznie spłacanym kredycie, sprzedaż jest możliwa tylko z jednego do drugiego banku. To wynika z pojęcia kredytu w prawie bankowym.