Choć w centrum skandalu związanego z manipulowaniem stopą LIBOR znajduje się angielski bank Barclays, okazuje się, że za wszystkim stali traderzy francuscy, wynika z prowadzonego śledztwa. Na dodatek to już kolejna wielka afera bankowa, którą wywołali Francuzi.
Jak ujawnił francuski tygodnik „Paris Match”, inicjatorem sieci, która próbowała wpływać na ustalanie wysokości LIBOR – stopy procentowej kredytów międzybankowych na rynku w Londynie – oraz jego europejskiego odpowiednika, EURIBOR, był pochodzący z Maroka 44-letni trader Philippe Moryoussef. Karierę bankową zaczynał w latach 90. we francuskim Societe Generale, skąd trafił do Barclays, w którym pracował w latach 2005 – 2007. Później przenosił się kolejno do Royal Bank of Scotland, Morgan Stanley, a ostatnio do Nomury w Singapurze.
Brytyjski nadzór bankowy podejrzewa, że w czasie pracy jako główny trader walutowy w Barclays Moryoussef niemal codziennie kontaktował się z traderami w kilku innych bankach i wspólnie podawali takie dane – LIBOR jest ustalany na podstawie odpowiedzi z banków o potencjalny koszt kredytu – które były dogodne z punktu widzenia posiadanych przez nich pozycji. Tę sieć wraz z nim tworzyli trzej Francuzi – Didier Sander, który pracował w HSBC, Christian Bittar z działu derywatyw Deutsche Banku oraz Michael Zrihen, były pracownik Credit Agricole. Moryoussef nie jest na razie podejrzanym w sprawie, ale po ujawnieniu skandalu został zawieszony w obowiązkach w Nomurze.
Sprawa manipulowania LIBOR – za którą Barclays został ukarany grzywnami w wysokości 290 milionów funtów – jest już czwartym wielkim skandalem bankowym w ostatnich latach z Francuzami w roli głównej. Najsłynniejszym z nich był Jerome Kerviel, trader z Societe Generale, który nieudanymi i ukrywanymi przez długi czas transakcjami spowodował straty w wysokości 4,9 mld euro i o mało nie doprowadził banku do upadku. Po tym jak w styczniu 2008 r. sprawa wyszła na jaw, Kerviel został skazany na pięć lat więzienia i spłatę całości zdefraudowanej sumy.
Reklama
Bruno Michel Iksil z JP Morgan przegrał 5,8 mld dol., z kolei Fabrice Pierre Tourre z Goldman Sachs sprzedawał klientom obligacje oparte na kredytach hipotecznych, o których wiedział – w przeciwieństwie do klientów – że są niespłacalne. Jest jedyną osobą, którą amerykańska komisja papierów wartościowych i giełdy SEC wymieniła z nazwiska w akcie oskarżenia przeciw Goldmanowi, i obecnie czeka na proces.
Pikanterii tym wszystkim historiom z udziałem Francuzów dodaje fakt, że poprzedni prezydent Francji Nicolas Sarkozy winą za światowy kryzys obarczał anglosaską kulturę bankową. To, że – jak się okazuje – sporą rolę w skandalach bankowych za granicą odgrywają jego rodacy, nie jest jednak przypadkiem. Po części to dlatego, że Francuzi stanowią największą grupę zagranicznych pracowników w londyńskim City, dokąd ściągają zwabieni możliwością zrobienia większej kariery niż w ojczyźnie i niższymi podatkami.
Ale przyczyną jest też to, że wielu z nich specjalizuje się w handlu derywatami, które były źródłem kryzysu finansowego, a ta specjalizacja wynika z kolei z wyższego poziomu nauczania matematyki we francuskich szkołach. W efekcie pracownicy londyńskich oddziałów francuskich banków są bardzo poszukiwani na rynku, a jako tacy częściej sobie pozwalają na ryzykowne operacje.