Wbrew wcześniejszym interwencjom Narodowego Banku Szwajcarii frank nadal się umacnia. Kurs EUR/CHF odbił się od poziomu 1,0600 ustanawiając tym samym nowe minimum i zbliżając się do zrównania z euro. USD/CHF nadal oscyluje w okolicach nieprzekraczalnego jak dotąd poziomu 0,7475. Szwajcarzy zwołali na dzisiaj specjalne spotkanie mające na celu ustalenie dalszej strategii wobec umacniającego się franka. Jak dotąd interwencje nie przynosiły pożądanych rezultatów, i tylko dodatkowo obciążały budżet. W związku z tym mówi się nieoficjalnie o możliwym usztywnieniu kursu franka z kursem euro albo zmasowanej interwencji kilku banków centralnych.
Frank szwajcarski niespodziewanie gwałtownie umocnił się wczoraj w stosunku do złotego. Największa fala wzrostu przyszła po godzinie 16:00, kiedy to dotychczasowy poziom 3,74 został przełamany, a kurs dotarł ostatecznie do nowego maksimum wynoszącego 3,84 zł. Choć dzisiaj w godzinach poranny frank osłabiał się do poziomu 3,77 zł. to niewykluczone są dalsze skokowe wzrosty w kierunku poziomu 4 złoty, który jeszcze kilka miesięcy temu wydawał się nierealny.
Znacząco umocniło się także euro, które kosztowało już 4,08 zł. co jest najwyższym poziomem od szczytów osiągniętych w połowie marca. Duże wahania mają miejsce na parze USD/PLN, która wczoraj poruszała się w zakresie od 2,7995 do 2,8780. Dzisiaj po dotarciu 2,88 zł dolara nieznacznie się osłabił. Złoty w godzinach porannych zachowuje się podobnie jak wczoraj, stąd też można wnioskować, iż mimo że teraz obserwujemy jego aprecjację, to w godzinach popołudniowych, gdy na dobre otworzy się giełda europejska i do handlu dołączy amerykańska, nastąpi osłabienie polskiej waluty.
Choć amerykański rating został w piątek obniżony to rynki nadal wydają się wierzyć w najwyższa zdolność kredytową USA. Prezydent Obama powiedział że „bez względu na oceny wydawane przez agencje ratingowe Stany Zjednoczone zawsze były i będą krajem o ratingu AAA”. Z jednej strony wypowiedź ta zapewne była sformułowana aby uspokoić panikę na giełdach, na których obserwujemy od kilku dni gwałtowne spadki.
Indeks S&P500 tracił wczoraj na zamknięciu -6,7 proc. a Dow Jones przełamał barierę 11.000 pkt i zakończył sesję -5,5 proc. pod kreską. Spadki są przejawem rosnących obaw inwestorów, że decyzja agencji Standard & Poor's o obniżeniu oceny wiarygodności kredytowej USA przyspieszy nadejście recesji. Z drugiej jednak strony, gdyby koniunktura w USA była lepsza to prawdopodobnie obniżenie oceny przez jedną agencję nie wywołałoby tak dużej fali wyprzedaży. Co więcej, przez znaczną część uczestników rynku decyzja S&P była oczekiwana i nie spowodowała zaskoczenia. Przede wszystko powinna ona zmartwić wierzycieli USA, których największym są Chiny, stąd też z ich strony ostre komentarze pod adresem administracji amerykańskiej.
Nad ranem nadeszły odczyty chińskiej inflacji, która ponownie przyspieszyła. W lipcu wyniosła 6,5 proc. rok do roku, co zwiększa presję na banku centralnym, który już od kilku miesięcy stara się powstrzymać zwyżkę cen. Chińska inflacja jest na najwyższym poziomie od lipca 2008, mimo że rynkowy konsensus zakłada jej spadek do 6,3 proc. W obecnej sytuacji bank centralny będzie zmuszony rozważyć kolejna podwyżkę stóp procentowych, choć będzie to szczególnie trudna decyzja w świetle obserwowanych zawirowań w USA i Europie.
Sytuacja giełdowa nadal nasila falę odpływu kapitału do bezpiecznych aktywów. Złoto ponownie dotarło na nowe szczyty, osiągając cenę 1772 dolarów za uncję co oznacza wzrost aż o 18,6% od ostatniego lokalnego dołka wyznaczonego 1 lipca. Natomiast o -4,6 proc. spadają ceny ropy, która jest najtańsza od ponad 10 miesięcy, a miedź straciła -1,1 proc.