Polska weźmie udział w pracach nad stałym mechanizmem stabilizacyjnym dla strefy euro, co nie oznacza jeszcze udziału finansowego. Minister Jacek Rostowski powiedział, że każdy przypadek pomocy będzie rozpatrzony osobno, a decyzja uwzględni interes Polski.
"Na pewno nim nie będziemy w strefie euro, nie przystąpimy do europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego we wszelkich sytuacjach, które mogłyby powstać. Będzie ogólna zasada naszej współpracy z tym mechanizmem. Można powiedzieć, że będzie jak dotychczas - na zasadzie poszczególnych przypadków, co do których rząd, a potem parlament polski podejmą decyzję, że wsparcie byłoby w interesie Polski" - powiedział we wtorek dziennikarzom Rostowski w Brukseli po zakończeniu posiedzenia ministrów finansów państw UE.
Wyjaśnił, że decyzja Polski nie musi być związana tylko z położeniem geograficznym kraju, który będzie potrzebował pomocy. "To będzie zależało od konkretnej sytuacji, ale w naturalny sposób kraje, które są bliżej położone, to można przypuścić, że na ogół będą krajami, których stan i odporność na kryzys będą dla Polski ważniejsze niż te, które znajdują się dalej" - powiedział.
Przypomniał jednak, że na początku kryzysu Polska pomogła Islandii, gdyż "uznała, że w tamtym momencie było bardzo ważne, by zastopować kryzys jak najwcześniej". Polska nie udzieliła jednak bilateralnych pożyczek ani Grecji ani Irlandii, w ramach pomocy strefy euro. Pomogła tym krajom w ramach Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Zgodnie z decyzją z grudniowego szczytu UE, ministrowie finansów państw strefy euro mają do marca zdecydować o kształcie mechanizmu antykryzysowego, w tym o jego wielkości i udziale sektora prywatnego, czyli banków i funduszy inwestycyjnych, w ponoszeniu konsekwencji restrukturyzacji długu ratowanego kraju. W obecnym mechanizmie o wartości 440 mld euro, utworzonym w maju po kryzysie greckim i z którego skorzystała już Irlandia, koszty ratowania ponoszą jedynie kraje, udzielając dwustronnych pożyczek. Ten mechanizm przyjęto jednak tylko na trzy lata, stąd potrzeba trwałego rozwiązania.
Oprócz Polski do prac nad stałym mechanizmem zgłosiły się spoza eurolandu prawie wszystkie kraje, w tym Wielka Brytania, Dania, Czechy, Bułgaria, Węgry i Szwecja. W Brukseli oczekuje się, że zgłoszą się i pozostałe - Litwa, Łotwa i Rumunia. Źródła w Komisji Europejskiej powiedziały PAP we wtorek, że "Polska jest bardzo aktywna, jeżeli chodzi o ten temat, nawet bardziej aktywna od niektórych członków eurolandu, na przykład Słowacji".
Rostowski podkreślił, że "jesteśmy bardzo zadowoleni", że zgodnie z postulatami Polski, podniesionymi przez premiera Donalda Tuska podczas grudniowego szczytu UE, kraje spoza strefy euro będą mogły uczestniczyć w pracach nad określeniem "architektury instytucjonalnej" europejskiego mechanizmu stabilizacyjnego, "co nie oznacza", że "koniecznie będą musiały uczestniczyć finansowo w samym mechanizmie".
"Takie podejście, które było mocno podkreślane i postulowane przez premiera Tuska, w grudniu zostało przyjęte. Polska jako kraj, który ma obowiązek przystąpienia kiedyś do strefy euro, będzie uczestniczyła w konstrukcji tego mechanizmu" - powiedział.
Dopytywany, czy bez konkretnych deklaracji o zobowiązaniach finansowych polskie uczestnictwo nie sprowadzi się do obserwowania (bo decyzję ostateczną w marcu podejmie strefa euro) Rostowski wyraził przekonanie, że nie. "Będziemy uczestniczyli w dyskusji nad tym, jak będzie ten mechanizm funkcjonował. To nie jest jedynie kwestia obserwacji, lecz wagi argumentów" - powiedział.
Premier Tusk mówił jednak w grudniu na marginesie szczytu, że Polska bierze pod uwagę ewentualne obciążenia finansowe. "Jak się zastanawiamy i oceniamy, co się dzieje w Europie i na świecie, to lepiej nawet ryzykować, że trzeba będzie coś wyłożyć, ale być w tej grupie państw mimo wszystko najbogatszych w tej części świata i liczyć na ich pomoc, jeśli - odpukać - u nas coś nie będzie grało" - powiedział premier, zapowiadając, że Polska "poważnie" rozważa uczestnictwo w mechanizmie.
Podobnego zdania są pragnące zachować anonimowość źródła w KE. "Wszystko jest gołosłowne, jeśli nie deklaruje się udziału finansowego" - powiedziały w poniedziałek.
Gotowość Polski wynika z obaw o podział Europy na dwie prędkości: strefę euro i resztę UE, czemu polski rząd od miesięcy stara się zapobiec w pracach nad wzmocnieniem zarządzania gospodarczego i dyscypliny finansowej po kryzysie. W Brukseli uważa się, że stały mechanizm antykryzysowy dla strefy euro będzie zaczątkiem jej instytucjonalizacji, za czym może pójść harmonizacja polityk gospodarczych eurolandu.
"Europa już się dzieli" - przyznał przedstawiciel KE. Dodał, że skoro coraz poważniej traktujemy zarządzanie gospodarcze, to "Polska powinna w tym uczestniczyć co najmniej nogą w drzwiach". Nowy mechanizm musi mieć umocowanie w traktacie (stąd potrzeba jego zmiany), by oddalić obecne ryzyko zakwestionowania pomocy dla Grecji czy Irlandii przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny.