Brak przyjęcia budżetu UE na 2011 r. może oznaczać 5,5 mld złotych strat dla Polski - ostrzegają parlamentarzyści PiS. Podkreślają, że za brak porozumienia w tej sprawie odpowiadają m.in. politycy PO.Posłowie PiS na konferencji prasowej w Sejmie podkreślali, że nieprzyjęcie projektu budżetu UE na 2011 rok będzie skutkowało "utrudnieniami dla polskich odbiorców do korzystania z dotacji Unii Europejskiej".
"Będą kłopoty z uzyskaniem dopłat bezpośrednich dla rolników. Tak naprawdę te dopłaty będą wypłacane, ale z budżetu naszego kraju. Zwroty będą bardzo trudno osiągalne" - podkreśliła wiceszefowa PiS Beata Szydło. Europoseł PiS Ryszard Czarnecki powiedział, że brak porozumienia ws. unijnego budżetu to też rezultat postawy polityków PO.
Czarnecki argumentował, że komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski nie wpływał w wystarczający sposób na negocjacje. "Komisarz ds. budżetu nie był w stanie przeforsować budżetu w ramach ustaleń instytucji unijnych na rok przyszły" - ocenił.Jak zaznaczył, również szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek nie był w stanie doprowadzić do kompromisu ws. budżetu. "To pokazuje, że runęły trzy wielkie mity PO: mamy supersilnego komisarza, superwpływowego szefa Parlamentu Europejskiego oraz że PO coś znaczy w największej grupie politycznej w Parlamencie Europejskim" - powiedział Czarnecki.
Jeśli Radzie UE i PE nie uda się osiągnąć porozumienia przed końcem roku, wówczas wydatki UE będą opierać się na tzw. prowizorium. Każda polityka byłaby wówczas finansowana miesięcznie w wysokości maksymalnie jednej dwunastej budżetu na 2010 rok. To zaś oznacza znacznie mniejsze środki na różne polityki, w tym spójności.