Najdroższe dotychczas wino na świecie to Chateau Lafite z 1797 roku, którego butelka została sprzedana w 1985 roku za 160 tys. funtów. Należało ono do Thomasa Jeffersona, trzeciego prezydenta USA.
Eksperci twierdzą jednak, że lepiej inwestować w tańsze trunki. – Hitem inwestycyjnym ostatnich lat są wina z Chateau Lafite. Za Carruades de Lafite w ubiegłym roku płacono 700 funtów za skrzynkę, a teraz kosztuje nawet 2700 funtów – mówi Maciej Kossowski, prezes Wealth Solutions, firmy zajmującej się tzw. wine bankingiem, czyli doradztwem przy inwestowaniu w wino.
Prawie 300 proc. zysku w ciągu roku to niezły wynik. – Napoleon III wprowadził we Francji klasyfikację win, zgodnie z którą tylko niektóre trunki mogą się zaliczać do ekstraklasy, a ich produkcja jest ściśle ograniczona. Przy dużym popycie ze strony konsumentów stanowią świetną lokatę kapitału – mówi Maciej Kossowski. Na całym świecie rynek win inwestycyjnych szacowany jest na ok. 30 mld zł.
Wina, które jest inwestycją, nie przechowuje właściciel, lecz jest ono trzymane w specjalnych certyfikowanych magazynach, gdzie panują ściśle określona temperatura i wilgotność. Magazyny znajdują się najczęściej w Londynie, gdzie jest też światowe centrum handlu winem inwestycyjnym. Na tamtejszej giełdzie Liv-ex handluje się fizycznie skrzynkami trunku. W Polsce działają dwie firmy pośredniczące w inwestycjach winnych. Jedną jest TFI Ipopema oferująca zamknięty fundusz inwestycyjny, a drugą Wealth Solutions, który umożliwia klientom bezpośrednie kupno.
Reklama