Brytyjski premier David Cameron i rząd Holandii zyskali potężnego sojusznika w walce o uszczelnienie narodowych rynków pracy i systemów zabezpieczeń socjalnych. Do koalicji przeciwników turystyki zasiłkowej dołączyły Niemcy. Właśnie weszło w życie znowelizowane przez rząd Angeli Merkel ustawodawstwo pozwalające legalnie pozbywać się z RFN uciążliwych gastarbeiterów z Europy Środkowej.
Berlin zmienił ustawę o swobodnym przepływie osób. Przewiduje ona m.in. wprowadzenie nowej sankcji dla obywateli krajów UE, jaką jest odebranie pozwolenia na pobyt, w przypadku jeśli imigrant nie będzie w stanie znaleźć zatrudnienia przez sześć miesięcy lub gdy udowodni mu się wyłudzenie zasiłków. Rząd wypowiedział też wojnę osobom pozorującym samozatrudnienie. Przy czym sam nie jest w stanie określić skali tego zjawiska. Kolejnym punktem jest większa kontrola udzielania zasiłków na dziecko.
Zmiany wprowadzono mimo braku dowodów, że imigranci z Polski, Rumunii czy Bułgarii nadużywają gościnności RFN.
Według niemieckiego Instytutu Badań nad Rynkiem Pracy i Zawodami stopa bezrobocia wśród mieszkających nad Szprewą Bułgarów i Rumunów w połowie 2013 r. wynosiła 7,4 proc., Polaków zaś – 12,2 proc. Te wyniki są niższe od średniej dla wszystkich obcokrajowców, która wyniosła 14,7 proc.
– To nie jest tak, że Niemcy nie lubią szczególnie Bułgarów i Rumunów. Imigracja ich jednak jakoś uwiera, skoro w sondażach 17 proc. z nich przyznaje, że czuje się obco we własnym kraju, a odsetek obcokrajowców szacują na dziesięć punktów procentowych większy, niż jest w rzeczywistości – podsumowuje analityk działu niemieckiego Ośrodka Studiów Wschodnich Artur Ciechanowicz.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Nowy pomysł niemieckich polityków: Kto oszukuje, ten wylatuje >>>