Pierwsze zapiski o wydobyciu węgla kamiennego w Wielkiej Brytanii pochodzą z XIII wieku. W czasach rewolucji przemysłowej dzięki węglowi stała się ona najbardziej uprzemysłowionym krajem ówczesnego świata. Szczyt potęgi brytyjskiego górnictwa przypadł na okres tuż przed I wojną światową – wydobycie sięgało wówczas prawie 300 milionów ton rocznie (wyższe było tylko w Stanach Zjednoczonych), a w kopalniach zatrudnionych było 1,1-1,2 miliona osób (przy populacji liczącej nieco ponad 40 milionów). Od lat 20. produkcja zaczęła jednak spadać.
CZYTAJ TEŻ: "Solidarność" ogłosiła pogotowie strajkowe>>>
W 1947 r. laburzystowski rząd Clementa Attlee znacjonalizował większość kopalni, a ponieważ władze uważały wydobycie węgla za strategiczną gałąź przemysłu, górnictwo było subsydiowane z budżetu państwa. Było to konieczne, bo brytyjski węgiel stawał się coraz mniej konkurencyjny. Subsydia nie zapobiegły spadkowi produkcji i zatrudnienia. Pod koniec lat 50. wydobycie zeszło poniżej 200 mln ton, a w kopalniach pracowało już mniej niż 700 tys. osób. Właśnie w latach 50. i 60. zamknięto najwięcej kopalni – np. w samym tylko regionie Północno-Wschodnia Anglia zlikwidowano ich w tym czasie około stu.
Próbę restrukturyzacji górnictwa próbował podjąć w pierwszej połowie lat 70. konserwatywny premier Edward Heath, ale starcie z wpływowymi związkami zawodowymi, które rozpoczęły strajki, zakończyło się upadkiem rządu. W tym czasie znaczenie górnictwa dla gospodarki jeszcze spadło, bo Wielka Brytania miała wówczas pierwsze elektrownie atomowe, a w latach 70. rozpoczęło wydobycie ropy i gazu z Morza Północnego. W tym czasie zaczęła ona sprowadzać niewielkie ilości węgla z zagranicy. Gdy w 1979 r. Margaret Thatcher obejmowała władzę w pogrążonym w ciężkiej zapaści kraju, działało 170 kopalni głębinowych, w których wydobywano 130 mln ton węgla rocznie, a zatrudnionych było mniej niż ćwierć miliona górników. Problem w tym, że brytyjski węgiel był ok. 25 proc. droższy niż importowany.
Na początku 1984 r. Thatcher ogłosiła plan natychmiastowego zamknięcia 20 najbardziej nierentownych kopalń i 70 kolejnych w dalszej kolejności. Mimo że związkowy odpowiedzieli na to strajkiem, Thatcher nie się nie ugięła. Było to o tyle łatwiejsze, że w tym czasie brytyjska gospodarka była już dobrej kondycji, po wojnie o Falklandy premier miała za sobą poparcie tabloidów, które z kolei wyciągały prokomunistyczne sympatie niektórych przywódców strajku. Trwał on rok i zakończył się całkowitym zwycięstwem Thatcher, a przy okazji rozbiciem ruchu związkowego. Roczna przerwa w pracy tym bardziej spowodowała, że brytyjski węgiel tracił udział w rynku. W 1986 r. roczna produkcja wynosiła nieco powyżej 100 milionów ton i w następnych latach dalej spadała.
Restrukturyzację sektora węglowego zakończył następca Thatcher, John Major. Po kolejnych zamknięciach, 15 najbardziej rentownych kopalni należących do państwowej firmy British Coal sprywatyzowano. Na początku XXI w. ilość importowanego węgla po raz pierwszy przewyższyła wydobywaną w Wielkiej Brytanii, ale i tak łączna ilość nieznacznie przekracza 50 milionów ton.
Nadzieję na ożywienie brytyjskiego górnictwa dały pierwsze lata XXI w., gdy wskutek wzrostu ceny węgla na światowych rynkach rozważano nawet ponowne uruchomienie starych kopalń, ale gdy po wybuchu kryzysu znowu spadły, plan zarzucono. Obecnie w Wielkiej Brytanii działają trzy głębinowe kopalnie węgla – dwie w Yorkshire i jedna w Nottinghamshire – ale dwie z nich zostaną zamknięte w tym roku, a trzecia w przyszłym. Działa też spora liczba niewielkich kopalni odkrywkowych. Łącznie w sektorze zatrudnionych jest niespełna 2000 osób. Obecnie Wielka Brytania importuje niespełna 50 milionów ton węgla.