Kolejny dzień i kolejne rekordy słabości rubla. Wczoraj za dolara po raz pierwszy w historii trzeba było zapłacić na rosyjskim rynku walutowym 55 rubli. Notowania euro doszły do niemal 68 rubli. Od początku roku dolar zyskał do rubla ponad 60 proc., euro umocniło się o ponad 44 proc. CZYTAJ TAKŻE>>>
Słabość rubla widzą nie tylko dilerzy w bankach, lecz także zwykli Rosjanie. Reakcja? – Nasiliła się dolaryzacja – opowiada DGP osoba bezpośrednio zaangażowana w rosyjskim sektorze finansowym. – Podejście jest takie: na dolarze można zarobić, można nie zarobić, ale na pewno się nie straci. Ludzie zamieniają więc depozyty bankowe w rublach na dolarowe. A część osób decyduje się na "dolar materacowy": trzyma dolary w gotówce w domu.
Duże wypłaty tylko przyspieszają spadek notowań rosyjskiej waluty. Już na początku tego tygodnia pojawiły się informacje, że banki ograniczają dostęp do twardych walut. Sposób na powstrzymanie spadku wartości rubla teoretycznie istnieje – rosyjski bank centralny ma jedne z największych zasobów rezerw walutowych: ostatnio wynosiły one ok. 420 mld dol. Tyle że rok temu przekraczały one jeszcze pół biliona.
Do niedawna bank bronił kursu rubla poprzez interwencje, ale później zdecydował się na upłynnienie rubla, co tylko przyspieszyło spadek. Jest jeszcze kwestia wielkości rynku. Rezerwy wydają się duże, ale w tych warunkach miliard dolarów dziennie to właściwie minimalna możliwa skala interwencji – opowiada nasz rozmówca. Rozmiary rosyjskiego rynku walutowego do niedawna szybko rosły. W październiku łączne obroty były już jednak o ponad 10 proc. mniejsze niż rok wcześniej. To jeden z sygnałów potwierdzających problemy z dostępem do obcych walut.
Reklama
W tej sytuacji można się spodziewać ucieczki z banków klientów posiadających depozyty. Najnowsze dane rosyjskiego banku centralnego na jego stronach internetowych na temat depozytów dotyczą sierpnia. Wartość lokat w przeliczeniu na ruble była minimalnie wyższa niż w końcu 2013 r. (depozyty rublowe lekko spadły, walutowe urosły – to jednak głównie efekt spadku wartości rosyjskiej waluty). Dane nie obejmują jednak najgorętszego okresu, czyli ostatnich tygodni. Nieoficjalnie mówi się, że na początku listopada spadek depozytów w rublach przyhamował. Wiadomo, że ponieważ w Rosji obowiązuje znacznie niższa niż w Polsce kwota gwarancji dla depozytów (limit to 200 tys. rubli, czyli po obecnym kursie 12,6 tys. zł), ludzie zanoszą pieniądze do różnych instytucji.
W Rosji pogarsza się sytuacja nie tylko w sektorze finansowym. Kłopoty dopadają też zwykłych obywateli. Przyspiesza inflacja, a szczególnie szybko rosną ceny żywności – w ich przypadku dynamika przekracza już 10 proc. w skali roku. Z taką inflacją Rosjanie żyli nie dalej jak kilka lat temu, ale jest jedna różnica. –Realne płace nie rosną, a nawet zaczynają spadać. To przekłada się na dynamikę konsumpcji, która jest u progu głębszego spadku – mówi Michał Dybuła, ekonomista banku BNP Paribas zajmujący się m.in. rosyjską gospodarką.
Skutek? Prognozy dla rosyjskiej gospodarki są coraz bardziej pesymistyczne. Przyznaje to i sam rząd: wiceminister gospodarki powiedział w poniedziałek, że spodziewa się w przyszłym roku spadku PKB o 0,8 proc. Ekonomiści Danske Banku oczekują spadku o 1,8 proc., a Bank of America/Merrill Lynch o 1,5 proc. Za to Sbierbank, państwowy odpowiednik naszego PKO BP, utrzymuje jeszcze, że w 2015 r. rosyjska gospodarka zdoła urosnąć o 1,3 proc.

ZOBACZ TEŻ: Tania ropa dobija nie tylko rubla. Cierpi też Norwegia czy Kanada>>>