"Fundusze inwestycyjne zarządzane przez PKO TFI oraz Gamma TFI nie posiadają, a także nie posiadały w przeszłości w swoich portfelach akcji i obligacji wyemitowanych przez spółkę GetBack" – takie oświadczenie przy okazji publikacji sprawozdań finansowych za 2017 r. opublikowało na stronie internetowej PKO TFI. Instytucja zarządza kwotą ponad 27 mld zł ulokowaną w funduszach sprzedawanych inwestorom detalicznym i jest pod tym względem liderem rynku.
Od inwestycji w papiery dłużne firmy windykacyjnej odcięło się także PZU TFI (zarządzane przez firmę fundusze posiadały w swoich portfelach akcje GetBacku o wartości 10 mln zł), a Altus TFI zapewnił, że jego fundusze pozbyły się już obligacji EGB – firmy, którą w zeszłym roku przejął i wchłonął GetBack. W ten sposób branża zarządzania aktywami stara się bronić przed utratą klientów w obliczu kryzysu, jaki wywołały kłopoty spółki.
GetBack nie opublikował zapowiadanego na 30 kwietnia raportu finansowego za zeszły rok. W środę firma poinformowała, że złożyła do sądu wniosek o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego. Jeśli sąd przychyli się do tej propozycji, spółka zaproponuje wierzycielom układ, którego efektem będzie redukcja części długu, jego zamiana na akcje lub wydłużenie terminu spłat zobowiązań. Bardzo często znajdujące się w kłopotach firmy proponują swoim wierzycielom kombinację tych rozwiązań. W przypadku GetBacku są nimi przede wszystkim posiadacze obligacji. Z informacji podanych przez Komisję Nadzoru Finansowego wynika, że wartość wyemitowanych przez spółkę obligacji wynosiła na koniec marca niemal 2,6 mld zł. Miały je 9064 osoby fizyczne i 178 instytucji finansowych. Teraz będą mieli kłopoty z odzyskaniem pieniędzy.
Dla towarzystw funduszy inwestycyjnych to duży problem. Bardzo często kupowały one obligacje GetBacku do portfeli funduszy, sprzedawane inwestorom jako rozwiązania bezpieczne. Choć nazywane są funduszami pieniężnymi, gotówkowymi czy ochrony kapitału i stanowią alternatywę dla nisko oprocentowanych lokat, w praktyce znaczną część kapitału inwestowały w obligacje przedsiębiorstw. A tego rodzaju aktywa, wbrew utartej na rynku opinii, nie są w pełni bezpieczne. Przekonali się o tym posiadacze funduszu Open Finance Pieniężny, którego wycena spadła pod koniec kwietnia w ciągu jednego dnia o 1,62 proc., czyli tyle, ile tego rodzaju fundusze zarabiają w rok. Przede wszystkim za sprawą inwestycji w obligacje spółki Chemoservis-Dwory, których emitent nie wykupił w terminie.
Jakie mogą byś skutki inwestycji w GetBack, pokazuje przykład Quercus TFI. Firma już w lutym, jako pierwsza w branży, opublikowała roczne sprawozdania swoich funduszy. W akcjach i obligacjach miała ulokowane niemal 130 mln zł. Kiedy kłopoty GetBacku zaczęły wychodzić na światło dzienne, tylko w marcu inwestorzy wycofali z Quercusa 240 mln zł, 5 proc. wszystkich aktywów. Dlatego Sebastian Buczek, prezes i główny udziałowiec firmy, zdecydował się odkupić pozostałe w portfelach funduszy obligacje GetBacku, biorąc koszty operacji przede wszystkim na siebie. W ten sposób uratował klientów przed stratami. Na stronie internetowej firmy również znajdziemy oświadczenie o braku zaangażowania w akcje i obligacje GetBacku.
Niektóre instytucje udają, że problemu nie ma. Zadaliśmy pytanie, czy podobne działanie planuje PTE NN, firma zarządzająca największym otwartym funduszem emerytalnym na rynku. W imieniu przyszłych emerytów zainwestowała ona w akcje i obligacje GetBacku ponad 120 mln zł. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Aktywa OFE NN wynosiły na koniec roku niemal 45 mld zł. Strata na inwestycji w GetBack nie będzie więc specjalnie odczuwalna dla klientów.
– Wpadki i błędne decyzje są normalnym ryzykiem związanym z zarządzaniem aktywami. Przypadek GetBacku jest jednak inny z kilku powodów. W akcji jest już prokuratura i KNF. Są więc realne obawy, że spółka naciągała inwestorów, pozyskując kapitał. Dług GetBacku to kilka miliardów złotych i ta ogromna skala zobowiązań kładzie się cieniem na całym rynku. Sprawa dotyka całego środowiska inwestycji także dlatego, że stała się zjawiskiem medialnym – ocenia Michał Duniec, prezes firmy Analizy Online, monitorującej rynek funduszy.