"Informacja miałaby negatywny wpływ na system bankowy eurolandu. To byłoby prawdziwe trzęsienie ziemi" - wyjaśnia dziennikowi.pl Marek Rogalski z DM BOŚ. Jego zdaniem kur walut ostro poszłyby w górę. "Jeśli mowa o parze euro/złoty to kurs na pewno przekroczyłby 4,15. Z kolei frank dość szybko znalazłby się na poziomie 3,25" - wyjaśnia analityk. Powróciłyby więc kursy z czasów osłabienia złotego w pierwszej fali kryzysu.

Reklama

Przy tym poziomie raty kredytowe będą dużo wyższe. Jeśli co miesiąc musimy bankowi oddać 400 franków, to bankowi oddamy rocznie prawie 700 złotych więcej.

Sytuację próbowałby więc ratować rząd sprzedając euro. "Na pewno moglibyśmy liczyć na interwencję walutową BGK. Nie ma co jednak liczyć na szybkie odreagowanie złotego. Rynek byłby bardzo nerwowy" - tłumaczy Marek Rogalski. Kłopoty w strefie euro uderzyłyby też w polskie obligacje, których oprocentowanie musiałoby, zdaniem analityka pójść w górę, by znaleźć chętnych na zakup.