Czego nauczyła Pana pandemia? Podważyła jakieś utarte przekonania?
Pokazała wyraźnie, że jeśli sami nie zadbamy o interes gospodarczy kraju, nikt tego za nas nie zrobi. Gdybyśmy wszyscy: urzędnicy, dziennikarze, nauczyciele, politycy, pracownicy, przedsiębiorcy, konsumenci we wszystkim, co robimy, dbali o interes gospodarczy kraju, bylibyśmy dzisiaj w innym miejscu. Aby tego interesu umieć się doszukać, trzeba poznać prawdziwe mechanizmy rządzące gospodarką globalną, a tego niestety jeszcze w polskich szkołach nie uczą. Kapitał społeczny nigdy nie był tak ważny jak w tej chwili i należy po niego sięgać, a wtedy po koronawirusie będziemy silniejsi, a nie słabsi.
Zawsze był Pan orędownikiem patriotyzmu gospodarczego. Na czym miałby on teraz polegać?
Na tak banalnej z pozoru rzeczy jak wybieranie polskich produktów. Nasza fundacja „Pomyśl o Przyszłości” od ponad 10 lat zachęca do racjonalizmu gospodarczego, wyjaśniając korzyści, jakie z tego płyną. Mądrość gospodarcza, szczególnie dzisiaj, w dobie pandemii koronawirusa, jest dla nas Polaków szansą na lepsze jutro. W tym trudnym czasie ważą się także losy polskich firm, a tym samym nasze miejsca pracy. Codziennie decydujemy, w którym kraju i jakie zyski będą opodatkowane. Wybierając świadomie, budujemy dobrobyt w naszym kraju.
Jakie będą gospodarcze konsekwencje obecnego kryzysu? Kto najbardziej ucierpi? Kto zyska?
Koszty kryzysu na pewno poniesiemy wszyscy. I przedsiębiorcy, i pracownicy, i konsumenci. Jak najwięcej musimy pozwolić tutaj działać rynkowi, bo to nas najmniej będzie kosztowało. W ten sposób najszybciej wyjdziemy z kryzysu. W branży budowlanej nie jest tak źle jak w przypadku przemysłu motoryzacyjnego, transportu pasażerskiego czy turystyce. Obawiam się jednak, że w naszej branży koronawirus zadziała z opóźnieniem. Na pewno wiele firm upadnie i oczywiście nie ma co liczyć na wzrosty wynagrodzeń. Poszczególne państwa, zwłaszcza te bogate, pompują wielkie pieniądze w przedsiębiorstwa, aby te utrzymały się na rynku i zachowały swoją konkurencyjność na rynkach międzynarodowych. Dla przykładu Niemcy dofinansowują swoją gospodarkę w przeliczeniu na obywatela 10 razy więcej niż Polska, gdyż stać ich na to. Na pewno te państwa jeszcze powiększą przewagę nad nami. Na przestrzeni ostatnich 10 lat bogactwo sześciu najbogatszych państw Europy wzrosło średnio o 9121 euro, a państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski, średnio tylko o 1964 euro, czyli jak widać, już do tej pory bogacili się szybciej.
Co powinien w tej sytuacji zrobić polski rząd?
Rząd RP w miarę możliwości finansowych stara się złagodzić skutki poprzez kolejne tarcze antykryzysowe. Natomiast myślę, że jest to dobra okazja, aby wprowadzić wiele reform gospodarczych, które nie kosztują, a wyzwolą energię z polskich przedsiębiorstw i są tego pierwsze symptomy. W ostatnim czasie premier zapowiedział, że od przyszłego roku wprowadzi tzw. podatek estoński, który od lat postulowała nasza fundacja. Jednym z naszych ważniejszych postulatów jest powołanie rzecznika interesu gospodarczego kraju, który by pomagał przy rozstrzyganiu sporów między przedsiębiorcami a administracją państwową i samorządową, uwzględniając interes gospodarczy kraju.
Co dalej z globalizacją?
Państwa – wspólnoty najsprawniejsze gospodarczo – pozostaną i będą się rozwijać, natomiast państwa skłócone wewnętrznie, niemyślące o własnej gospodarce mogą przestać istnieć, tzn. zostać w pełni skolonializowane. Dzisiaj bogactwo państwa tworzą globalne koncerny, które drenują kapitał z państw, w których inwestują, a odkładają go w swoim rodzimym kraju. Obecnie z Polski co roku wypływa ponad 100 mld złotych do krajów bogatych. W ten sposób mieszkańcy Polski tworzą bogactwo innych państw. Tym samym najbogatsze państwa rozwijają się szybciej od nas, są tam wyższe wynagrodzenia, a brak ograniczeń powoduje, że młodzi, wykształceni Polacy opuszczają na stałe nasz kraj, szukając sprawniejszych gospodarek, które zapewnią im lepszy poziom życia. Wiele wskazuje na to, że ze skutkami obecnego, spowodowanego pandemią kryzysu gospodarczego lepiej sobie poradzą i mniej je odczują państwa bogatsze od Polski. Między innymi dlatego, że mogą one dużo więcej niż nasz kraj przeznaczyć na wspieranie swoich firm i poprawę ich konkurencyjności na globalnym rynku. My jako obywatele mamy szansę choć trochę to zrównoważyć, wspierając naszą gospodarkę, stosując tzw. tarczę konsumencką i przyspieszając reformowanie naszej gospodarki. W kwestii zmian na pewno wiele sfer życia przeniesie się do internetu. Część firm zdecyduje się na stałe wprowadzić pracę zdalną, spotkania na żywo zostaną zastąpione telekonferencjami, a część szkoleń będzie organizowana online. Ograniczenia w podróżowaniu po świecie zachęcą nas do wypoczynku we własnym kraju.
Jak kryzys dotknął Fakro? Jak firma sobie z nim radzi? Jakie ma Pan pomysły na przyszłość, by zabezpieczyć swoje przedsiębiorstwo przed skutkami pandemii?
Zaczęło się dużą absencją i spadkiem zamówień eksportowych. Bardzo szybko rozpoczęliśmy produkcję maseczek trójwarstwowych, aby uchronić naszych pracowników i dystrybutorów. Skonstruowaliśmy nawet w tym celu specjalną linię produkcyjną. Wykonaliśmy na wszelki wypadek proste respiratory. Chcąc uchronić miejsca pracy w naszej firmie, zarząd wraz z przedstawicielami pracowników podjęli wspólną decyzję o obniżeniu wymiaru pracy o 10 proc. oraz wprowadzeniu równoważnego czasu pracy, na co pozwoliła tarcza antykryzysowa.
Dziękuję za rozmowę.
Artur Ciechanowicz
Ryszard Florek
Przedsiębiorca, współzałożyciel i prezes firmy FAKRO. Absolwent Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej, autor kilkunastu patentów europejskich. Po ukończeniu studiów otworzył Zakład Stolarki Budowlanej FLORAD w Tymbarku. W 1991 r. w Nowym Sączu założył firmę FAKRO specjalizującą się w produkcji okien dachowych, świetlików, schodów strychowych i innych elementów zabudowy poddasza. Obecnie firma FAKRO jest drugim na świecie producentem okien dachowych z 15-proc. udziałem w sprzedaży globalnej.