Lekarze nie chcą pracować jako orzecznicy ZUS. Zwłaszcza w dużych miastach. Pod koniec I półrocza ubezpieczyciel miał 168 wakatów na tych stanowiskach. To spora luka, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że w całej instytucji było w tym czasie zatrudnionych 844 lekarzy na 744 etatach (niektórzy mieli tylko część etatu).
Na stronach Biuletynu Informacji Publicznej ZUS jest sporo ofert pracy dla lekarzy orzeczników. Pod nimi – zamiast listy przyjętych kandydatów – informacja o tym, że rekrutacja zakończyła się fiaskiem.
Największe niedobory występują w dużych aglomeracjach, takich jak Warszawa, Poznań, Łódź czy Gdańsk. Natomiast w mniejszych miejscowościach (np. Gorzów Wielkopolski, Tomaszów Mazowiecki) są nieznaczne – tłumaczy Radosław Milczarski z Centrali ZUS.
Reklama
Skąd te kłopoty kadrowe organu rentowego? Problem tkwi w pieniądzach i w demografii.
Reklama
Średnia wieku lekarzy orzeczników przekracza 50 lat. Młodsi nie chcą zaś przychodzić do ZUS. – Dziś można więcej zarobić, pracując w placówkach ochrony zdrowia – podkreśla Zdzisław Szramik, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Jest wymóg, żeby orzecznik miał specjalizację oraz minimum przez cztery lata był czynny w zawodzie. Wynagrodzenie natomiast nie jest zbyt atrakcyjne – zgodnie z zakładowym układem zbiorowym pracy płace zasadnicze lekarzy orzeczników wahają się od 3 tys. do 10 tys. zł. W 2016 r. przeciętne wynagrodzenie wynosiło 7069 zł. To niezbyt wiele, jeśli wziąć pod uwagę, że świeżo upieczony lekarz, zaraz po egzaminie, w przychodni w dużym mieście zarobi 5–6 tys. zł miesięcznie.
Kolejna rzecz, jaka odstrasza medyków od tej pracy, to jej specyfika. – Wiele osób utożsamia lekarza orzecznika z urzędnikiem organu rentowego. Medycy nie są więc zainteresowani podjęciem pracy, która nie ma nic wspólnego z leczeniem – podkreśla Andrzej Strębski, niezależny ekspert.
A młoda lekarka, która z tematyką orzecznictwa spotkała się na stażu podyplomowym dla lekarzy i lekarzy dentystów – 20 godzin, czyli trzy dni – komentuje, że to były najnudniejsze wykłady w jej zawodowym życiu.
ZUS przekonuje, że orzecznictwo może być interesującą propozycją rozwoju kariery. – Dajemy lekarzom możliwość ustalenia indywidualnego czasu pracy, zdobycia doświadczenia zawodowego, dodatkowy urlop szkoleniowy oraz zatrudnienie w niepełnym wymiarze czasu pracy – zachwala Radosław Milczarski.
Ale jak widać – bez większych skutków. I w efekcie osoby ubiegające się o renty z tytułu niezdolności do pracy są często badane przez lekarzy o specjalnościach niemających nic wspólnego z ich przypadłością. Na zasadzie: przychodzisz z chorym sercem, przyjmuje cię ortopeda, masz kłopoty z kręgosłupem, orzeka ginekolog.
Mamy wiele takich skarg. Osobom, które nie zgadzają się z orzeczeniem ZUS, przypominamy, że przysługuje im prawo wniesienia sprzeciwu od orzeczenia do komisji lekarskiej ZUS. I zawsze jest możliwość skierowania sprawy do sądu. A tam już oceną zdolności do pracy zajmą się biegli sądowi – zauważa Elżbieta Ostrowska, przewodnicząca Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów.
Ale problem jest jeszcze poważniejszy – rzecz w tym, że jednego kandydata na rencistę powinno obejrzeć nawet kilku specjalistów. Jak mówi Bogusława Nowak-Turowiecka, ekspert ubezpieczeniowy w Związku Rzemiosła Polskiego, dziś nikt nie dostanie renty z tytułu niezdolności do pracy tylko z powodu jednego schorzenia. Medycyna poszła do przodu i leczy się przypadłości, które jeszcze kilka lat temu wykluczały możliwość pracy.
Dlatego przy ocenie niezdolności do pracy tak lekarz orzecznik, jak i komisja lekarska powinni uwzględnić wszystkie schorzenia, z powodu których jest leczona osoba ubezpieczona, i dokonać łącznej oceny ich następstw. – W rozpatrywaniu indywidualnej sprawy nie wystarczy nawet wysokospecjalistyczna wiedza z jednej tylko dziedziny medycyny – wyjaśnia Radosław Milczarski.
ZUS nie ukrywa, że obecna sytuacja wymaga poprawy.
Chodzi także o zmiany ustawowe, o które zabiegamy w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – przyznaje Radosław Milczarski. Jakie miałyby to być zmiany, można się na razie tylko domyślać. Prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska, która stoi na czele Międzyresortowego Zespołu ds. Opracowania Systemu Orzekania o Niepełnosprawności oraz Niezdolności do Pracy ZUS, odpowiadając na pytanie DGP, wyjaśnia, że jego działania mają na celu uproszczenie obecnego systemu, jego optymalizację, a zwłaszcza ułatwienie dostępu do systemu wszystkim obywatelom. Trwają prace związane z przygotowaniem projektu założeń do ustawy o orzekaniu o niepełnosprawności i niezdolności do pracy, w tym z określeniem zakresu podmiotowego i przedmiotowego systemu orzecznictwa, jego modelu organizacyjnego oraz rozwiązań instytucjonalnych. Prace zespołu zakończą się z upływem I kw. 2018 r.
Jak zdradza nam Elżbieta Ostrowska, pojawiły się przecieki, że główna nowość będzie polegała na tym, iż specjaliści zamiast oceniać niezdolność do pracy ubezpieczonego, będą badali jego zdolność do niej. Czyli co, mimo swoich zdrowotnych ograniczeń, mógłby robić. A to byłoby prawdziwą rewolucją.