Umowy śmieciowe to pojęcie, które słyszy się codziennie. Ale mało kto zna wszystkie konsekwencje podjęcia pracy na podstawie tego typu umowy.

Zyski

Umowy cywilnoprawne przynoszą największe korzyści pracodawcom, bowiem koszty po ich stronie nie ograniczają się tylko do wypłacenia pracownikowi wynagrodzenia. W przypadku umowy o pracę opiewającej na pensję minimalną, wynoszącą w tym roku 1680 zł brutto miesięcznie, dodatkowy koszt po stronie firmy to 348,43 zł. To oznacza, że pracownik zatrudniony za minimalne wynagrodzenie efektywnie kosztuje pracodawcę 2028,43 zł – a koszty dodatkowe rosną wraz ze wzrostem wynagrodzenia. Z perspektywy niewielkiego biznesu te 350 zł pomnożone przez kilku pracowników daje już wymierne straty.
Należy jednak pamiętać, że popularność śmieciówek bierze się także z tego, że jest to układ korzystny nie tylko dla pracodawców. Na krótszą metę zyskują na nich też pracownicy.
Reklama
Poniżej przedstawiliśmy hipotetyczny wariant umowy-zlecenia opiewającej na 1680 zł, od której jednak nie trzeba odprowadzać większości składek, bo te naliczane są już na podstawie innej umowy – zawartej na niewielką kwotę (np. 200 zł). Jest to częsta praktyka np. w firmach ochroniarskich. W takiej sytuacji pracownik otrzymuje co miesiąc na rękę o 179,59 zł więcej niż w przypadku umowy o pracę przewidującej takie samo wynagrodzenie brutto. Dla wielu pracujących to niebagatelna kwota, która pozwala uzupełnić domowy budżet.

Straty

Umowy cywilnoprawne wymyślono przede wszystkim po to, aby prościej było rozliczać zajęcia o dorywczym charakterze, które nie wymagają zatrudniania pracowników na etat. Osobom, które dorabiają do podstawowej pensji, wykonując dla kogoś zlecenie, nie jest wszak potrzebny urlop. Problem pojawił się jednak w momencie, kiedy te formy zatrudnienia zaczęły być stosowane w przypadku prac o pełnowymiarowym charakterze. Brak podstawowych praw pracowniczych bywa dotkliwy.
Tak jest na przykład w przypadku pracy na umowę o dzieło. Osoba pracująca w takim charakterze nie tylko nie odkłada na emeryturę; musi także ponosić pełne koszty usług medycznych w państwowym systemie zdrowotnym, o ile nie ubezpieczyła się w tym zakresie na własną rękę.
Inaczej ma się sytuacja w przypadku umów-zleceń. Jeśli dany pracownik jest zatrudniony na tylko jedną taką umowę, wtedy jego pracodawca odprowadza składki emerytalne i rentowe w takim samym zakresie, jak w przypadku umowy o pracę (choć pracownik może nie występować o opłacanie zasiłku chorobowego). Niestety, często stosowanym przez pracodawców manewrem jest zatrudnianie pracowników na dwie umowy. Pierwszą o mniejszej wartości, od której odprowadzane są składki, i drugą o dużo wyższej, stanowiącej znakomitą większość wynagrodzenia. W takiej sytuacji sumy odkładane na emeryturę nie pozwolą uzbierać nawet na minimalne świadczenie emerytalne, a za wypadek przy pracy wypłacone zostanie znikome odszkodowanie. Jeśli taka osoba chciałaby udać się na urlop rodzicielski, ZUS wyliczy zasiłek na podstawie sumy, od której odprowadzane były składki – czyli od wartości tej mniejszej, pierwszej umowy-zlecenia.
W przypadku śmieciówek, choć nie wszystkich, traci również państwo. Chociaż każda forma zatrudnienia w oparciu o umowę cywilnoprawną jest lepsza niż praca w szarej strefie (bo generuje wpływy z tytułu podatku PIT), to podstawowa strata dla państwa wynika z mniejszej ilości środków zasilających system ubezpieczeń społecznych. Nie da się dokładnie wyliczyć kwoty ubytków ponoszonych z tego tytułu przez państwo, musielibyśmy bowiem znać charakter wszystkich zawieranych w Polsce umów śmieciowych. Jak jednak wynika z niedawnych szacunków DGP, co szósty zatrudniony w Polsce pracuje na podstawie umowy cywilnoprawnej, czyli śmieciówki. Łącznie w Polsce takich osób jest 1,6 mln.