Rząd przygotowuje się do największej od czasu wybuchu kryzysu batalii, której celem ma być aktywizacja osób bez zatrudnienia. Plan finansowy Funduszu Pracy zakłada, że wydatki na ten cel wzrosną o prawie 600 mln zł.
Urzędnicy resortu pracy liczą, że taki zastrzyk pieniędzy ożywi rynek. Przeciwnicy przekonują, że poprawi jedynie statystyki.
W uzasadnieniu do ustawy budżetowej resort finansów zapisał, że bezrobocie na koniec przyszłego roku wyniesie 11,8 proc. (wobec 13,4 proc. na koniec 2013 r.). Najbardziej optymistyczne rządowe prognozy zakładają nawet 11 proc.
Resort pracy zwiększy pieniądze na najbardziej skuteczne jego zdaniem formy zmniejszania bezrobocia. Aż o ponad 80 proc. wzrosną wydatki na aktywizację młodych. Duże wzrosty będą dotyczyły także dofinansowania tworzenia stanowisk pracy dla bezrobotnych i uruchamiania przez nich działalności gospodarczej (pieniądze na ten cel rosną o 200 mln zł, do 1 mld 157 mln zł). – Skuteczność działań zależy od lokalnych warunków na rynku pracy – podkreśla Jacek Męcina, wiceminister pracy. Tam, gdzie jest najwyższe bezrobocie, największe zainteresowanie dotyczy dotacji na tworzenie stanowisk pracy. Z kolei na lokalnych rynkach, gdzie jest sporo pracodawców, sprawdzają się bony stażowe i staże.
O 35 proc. rosną także wydatki na prace interwencyjne i roboty publiczne. To akurat działania pozwalające przejściowo zmniejszyć bezrobocie. Najważniejsze pytanie brzmi: na ile te działania okażą się trwałe, a na ile są obliczone na zbicie wskaźnika w roku wyborczym.
Jest również kilka kontrowersyjnych propozycji. Choćby zmniejszenie środków na dofinansowanie zatrudnienia osób powyżej 50. roku życia i zmniejszenie grantu na telepracę. W obu przypadkach wydatki spadają o 75 proc.
CZYTAJ WIĘCEJ: Miliony na staże, czyli jak rząd chce zatrzymać emigrację młodych >>>