Ta metoda ma swoje plusy - szybkie awanse, coraz wyższe zarobki oraz elastyczne i śmiałe spojrzenie na pracę. Istnieje jednak ryzyko, że bardzo mobilny pracownik zyska etykietkę nierzetelnego i niestabilnego.
Według najnowszych danych w ubiegłym roku niemal 18 proc. polskich pracowników zmieniło miejsce zatrudnienia. "To bardzo wysoki poziom. W praktyce niemal co piąty pracujący zamienił dotychczasowe stanowisko na inne" - zauważa Krzysztof Bujak, konsultant działu analiz i raportów płacowych w Advisory Group „Test” HR. Inne oznacza w tym przypadku lepiej płatne, bo właśnie niskie wynagrodzenie jest podawane jako główny powód przejścia do konkurencyjnego pracodawcy (prawie 45 proc. wskazań). Jak się okazuje, mimo dynamicznego wzrostu płac w ciągu ostatnich lat (tylko w samym 2007 r. średnio o 10 proc. na każdym szczeblu), nadal nie są one satysfakcjonujące, tym bardziej że zaczęliśmy patrzeć na własne zarobki przez pryzmat wynagrodzeń europejskich. "Menedżerowie i specjaliści nie powinni tu mieć najmniejszych kompleksów, bo ich pensje już dziś są na europejskim poziomie. Niezadowolenie dotyczy przede wszystkim pracowników szeregowych. Ale pozytywnie powinny nastrajać prognozy, według których do 2010 - 2012 r. polskie płace zrównają się z oferowanymi w krajach starej Unii Europejskiej" - twierdzi Bujak.
Gorzej w firmach rodzimych
Jak wynika z badań Advisory Group "Test" HR, największy problem z zatrzymaniem ludzi mają firmy z polskim kapitałem, z których w ubiegłym roku uciekło aż 22,3 proc. pracowników. "Głównym powodem są pieniądze. Mimo że rodzime firmy starają się dogonić zagraniczne, to nadal pensje są tu dużo niższe - w przypadku dyrektorów o niemal 4 tys. zł (13,1 tys. zł wobec 16,9 tys. zł miesięcznie), specjalistów - o 1,2 tys. zł, a pracowników szeregowych o kilkaset złotych" - mówi Bujak.
Zadowolenie z aktualnej pracy, a co za tym idzie także chęć zmiany, różni się wśród pracowników w zależności od regionu Polski. Najbardziej mobilni i skłonni do ciągłego poszukiwania coraz lepszych warunków pracy są osoby z Dolnego i Górnego Śląska (odpowiednio 25,9 i 20,8 proc. z nich zmieniło szefa) oraz Wielkopolski (21,1 proc.). "Na tych terenach ulokowały się skupiska firm produkcyjnych, co ułatwia pracownikom przebieranie w pracodawcach. Trzeba też pamiętać, że Ślązacy od lat przyzwyczajeni są do pochłaniającego czas dojeżdżania do pracy, jeśli więc otrzymają świetną pod względem finansowym propozycję od firmy oddalonej o 100 km, to nie jest to dla nich problemem" - tłumaczy Krzysztof Bujak. Wysoka fluktuacja, czyli właśnie odchodzenie z pracy, występuje też w województwach ściany wschodniej. Tutaj jednak powodem są nie tylko słabe zarobki, ale przede wszystkim wyjazdy zagraniczne. Najmniej mobilni są natomiast pracownicy na Mazowszu, gdzie zaledwie 7,3 proc. wszystkich zatrudnionych zdecydowało się na zmianę firmy. "Te wyniki nie dziwią. W Warszawie ulokowanych jest większość central dużych korporacji, które - aby zapewnić sobie ich lojalność - oferują pracownikom dobre warunki. Dla przykładu w porównaniu z Krakowem pensje na jednakowych stanowiskach są tu o około 1/3 wyższe" - przekonuje Bujak.
Rozwój przez zmianę
Niezależnie jednak od sposobów, jakimi pracodawcy próbują zatrzymać u siebie ludzi (podwyżki, karnety sportowe, prywatna opieka zdrowotna itd.), dzisiejsi pracownicy mają już inną mentalność niż przed laty. Jeszcze nie tak dawno niewiele osób z własnej woli wyrywałoby się, żeby zmieniać pracę. Dziś ludzie chcą się rozwijać, dlatego myślą bardziej elastycznie i odważnie, mając świadomość, że niemal w każdej chwili są w stanie znaleźć dla siebie co najmniej kilka ofert pracy. Ale to nie wszystko. "Coraz popularniejsze wśród pracowników wyższych szczebli staje się tzw. kolekcjonowanie brandów, a więc zdobywanie do CV firm o świetnej renomie, tak by wypracować jak najbardziej profesjonalny obraz siebie jako specjalisty" - mówi Bujak. Czy jednak częste przeskakiwanie z jednej korporacji do drugiej rzeczywiście w tym pomaga? "Na pewno nie, jeśli w ciągu dwóch lat zmienimy pracę cztery razy i nic miarodajnego w tym czasie nie osiągniemy. Jeśli jednak pracownik w każdej z firm zamknie ciekawe projekty i może się nimi wykazać przed kolejnym pracodawcą, to nie będzie postrzegany jako niesolidny. A wręcz przeciwnie" - zapewnia Bujak.