– Zmiany w podatkach zostaną zrealizowane w wersji zapowiedzianej pierwotnie przez premiera Morawieckiego – twierdzi w rozmowie z DGP szef Stałego Komitetu Rady Ministrów Jacek Sasin. A to oznacza, że wariant zmian zaproponowany w połowie kwietnia przez MF idzie do kosza.
Konsekwencje? Najważniejsza to wyższe koszty. Nawet w okrojonej wersji proponowanej przez Teresę Czerwińską wszystkie zmiany w PIT oznaczają ubytek w przyszłorocznych dochodach budżetu na poziomie 10 mld zł. W wersji zaproponowanej przez premiera uszczerbek w finansach publicznych będzie o kilka miliardów wyższy.
Pomysł Teresy Czerwińskiej na zmiany w PIT tylko co do głównego kierunku był zbieżny z wcześniejszymi zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego, ale istotnie różnił się w szczegółach. W jej wersji PIT nie zostałby obniżony z 18 do 17 proc., a wprowadzono by dodatkowy próg dochodów na poziomie 42 764 zł, do którego obowiązywałaby 17-proc. stawka. Inny pomysł – wprowadzenie zerowego PIT dla pracowników w wieku poniżej 26 lat – też w wydaniu resortu był zmodyfikowany. Zerowa stawka miałaby objąć tylko umowy o pracę, a nie inne formy zatrudnienia, jak chciała kancelaria premiera. Trzecia istotna różnica to moment wejścia w życie nowych rozwiązań. Minister finansów proponowała, aby nowa stawka PIT zaczęła obowiązywać od początku przyszłego roku, a tylko okrojony zerowy PIT dla młodych od października tego roku. KPRM chce wprowadzić wszystkie zmiany już jesienią 2019 r.
Wstrzemięźliwość w opublikowaniu konkretnych projektów bierze się ze spekulacji o dymisji szefowej MF, które wróciły ze zdwojoną siłą po niedzielnych wyborach. Gdyby doszło do jej odejścia z resortu, wówczas wariantem bazowym byłby rozszerzony plan zmian w PIT.
Mocnym argumentem za przyjęciem wersji premiera może być jednak utrzymująca się stabilna sytuacja w budżecie. Po kwietniu niemal nie było w nim deficytu.
Będzie dymisja, będzie obniżka. Powszechna
Ministerstwo Finansów nie wie, nad którym wariantem zmian w podatkach będzie pracować. I dlatego na razie wstrzymuje się z opublikowaniem projektu nowelizacji
ustawy o PIT. Oficjalny powód: obecnie resort jest na etapie wprowadzania projektu do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów, opublikuje go dopiero wtedy, gdy rozpoczną się konsultacje publiczne. Ale już w połowie kwietnia minister finansów Teresa Czerwińska mówiła, że resort w zasadzie jest już gotowy z legislacją, a sam projekt „podlega obróbce wewnętrznej”.
– Trafi on do konsultacji zewnętrznych w ciągu maksymalnie dwóch tygodni. W jednej zmianie chcemy zawrzeć te trzy propozycje: zerowy PIT, wyższe koszty uzyskania przychodu i redukcja PIT do 17 proc. z 18 proc. Nie będziemy odrębnie wypuszczać tych przepisów – deklarowała wtedy szefowa resortu.
Ten termin dawno minął. Bardziej prawdopodobna jest wersja nieoficjalna, jaką usłyszeliśmy w rządzie: na stole leżą w tej chwili dwa projekty. Pierwszy jest zgodny z tym, co w połowie kwietnia przedstawiała
minister Czerwińska. A więc zawiera wprowadzenie dodatkowego progu dochodowego dla nowej, 17-proc., stawki, z PIT-em zero dla młodych, ale tylko dla umów o pracę. Drugi projekt jest zbieżny z wcześniejszymi zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego, który obiecywał obniżkę podatku z 18 do 17 proc. dla każdego podatnika i „PIT zero” dla wszystkich pracujących w wieku do 26. roku życia, niezależnie od formy zatrudnienia.
MF wstrzymuje się, bo
urzędnicy nie są pewni, która wersja tak naprawdę będzie obowiązująca. Jeśli dojdzie do dymisji szefowej ministerstwa Teresy Czerwińskiej – a mówi się o tym coraz głośniej – to szanse na przeforsowanie jej propozycji są minimalne. Dobitnie sugeruje to Jacek Sasin, szef Komitetu Stałego rządu.
– Zmiany w podatkach zostaną zrealizowane w wersji zapowiedzianej pierwotnie przez premiera Morawieckiego – zapowiada w rozmowie z DGP.
Co to oznacza? Z perspektywy budżetu zapewne mniej pieniędzy w kasie. W wersji minister Czerwińskiej zmiany w PIT były uszczerbkiem w dochodach na poziomie 10 mld zł rocznie. Ale szefowa resortu, ograniczając zakres zmniejszenia stawki i PIT-u zero dla młodych, zwiększyła – wobec wcześniejszych zapowiedzi premiera – skalę podniesienia kosztów uzyskania przychodów. W jej propozycji nie było podwojenia, a potrojenie tych kosztów. Powrót do bazowego pomysłu z kosztami może nieco zmniejszyć wyrwę, jaka powstałaby po wprowadzeniu zmian w podatkach w rozszerzonej wersji. Jednak i tak budżet straci kilka dodatkowych miliardów, czego nie uwzględniono w wieloletnim planie finansowym państwa.
Korzyść z powszechnego zmniejszenia stawki podatkowej z 18 do 17 proc. odniosą osoby zarabiające między 42 764 zł, czyli progiem, jaki chciała wprowadzić minister Czerwińska, a 85 528 zł, czyli obecnym progiem podatkowym. W praktyce dotyczy to osób z pensją od 3980 zł miesięcznie do 7127 zł. Osoba zarabiająca 4000 zł brutto w ciągu miesiąca zyska 191 zł rocznie. Osoba z zarobkami w wysokości 7 tys. zł może liczyć na 368 zł więcej rocznie.
Dyskusja między Kancelarią Premiera a resortem finansów na temat kształtu zmian trwała praktycznie od momentu ogłoszenia planu obniżki podatków. Obie strony miały własne pomysły, jak powinna wyglądać docelowa wersja projektów. Wizja minister Czerwińskiej to radykalne obniżenie klina podatkowego dla średnio i mało zarabiających. Dziś koszty pracy są jednakowo wysokie, niezależnie od poziomu dochodów. Szefowa MF chciała to zmienić skokowo, podnosząc koszty uzyskania przychodów. MF było skłonne przeznaczyć na to nawet 10 mld zł rocznie. Ale w toku kampanii przed wyborami do europarlamentu najważniejsi politycy PiS zaprezentowali inny plan zmian w podatkach. Kluczowe punkty to PIT zero dla młodych i obniżka stawki z 18 do 17 proc., czego MF w swoich zamierzeniach nie mało. Między innymi te różnice były przyczyną pierwszych spekulacji o dymisji Czerwińskiej.
W KPRM można usłyszeć, że jeśli MF będzie miało problemy z przygotowaniem projektów ustaw, to może to zrobić kancelaria premiera. Jest tam pion analityczny, który toczył z MF dyskusje np. na temat finansowych skutków zmian. To jednak zapewne ostateczność i przygotowanie projektów będzie jednym z pierwszych zadań następcy Teresy Czerwińskiej.
Tego, kto nim będzie, dowiemy się w ciągu kilku dni. Z naszych informacji wynika, że przekreślony został wariant przejęcia resortu przez premiera Mateusza Morawieckiego. Zbliżająca się kampania wyborcza do Sejmu powoduje, że tak istotny resort będzie obsadzony. Ma to być nominacja polityczna. Gdyby wybór miał paść na któregoś z obecnych wiceministrów, to byłby nim Marian Banaś. Pojawiały się także inne nazwiska, np. Jacka Sasina, który te sugestie dementuje, czy szefa GPW Marka Dietla (on byłby „za mało polityczny”).
Następca Czerwińskiej będzie miał przygotować nie tylko ustawy podatkowe, ale także ułożyć budżet na 2020 rok. Projekt ustawy trafi do Sejmu we wrześniu, w środku kampanii wyborczej. Nowy minister będzie więc musiał zmierzyć się z dużą presją kolegów z rządu i partii na wzrost wydatków, by zyskać wyborcze głosy. To, że Teresa Czerwińska odchodzi, gdyż próbowała opierać się tej presji, świadczy o tym, że od nowego ministra będzie wymagane głównie zrozumienie dla „uwarunkowań politycznych”.