Słowa grzęzną w gardle, bo wiemy już, że pięć osób nie żyje, siedem jest jeszcze uwięzionych w chodnikach kopalni. Prócz tego jest ponad 20 osób w szpitalu z ciężkimi poparzeniami - mówił premier. Jak stwierdził, po północy nastąpił wybuch doprowadzając do zawalenia części chodników i prawdopodobnie pierwszego zgonu. To wszystko jeszcze będzie bardzo dokładnie sprawdzane, badane - zaznaczył. Ratownicy poszli na pomoc tym osobom, które zostały uwięzione, ale niestety potem, gdzieś ok. 3 w nocy nastąpił drugi wybuch, i ten wybuch odciął kilku ratowników i doprowadził do wielu ran, oparzeń wśród wielu górników - relacjonował szef rządu.

Reklama

Morawiecki poinformował ponadto, że od początku pierwszego wybuchu na miejscu pracuje cały czas sztab pod kierunkiem specjalistów, w tym ratownicy. Wiemy, że ofiarą tej akcji ratunkowej na pewno padł też ratownik, a być może jest zagrożone życie także innych - powiedział.

Ratownicy pięknie mówią, że idą zawsze po żywego człowieka i zawsze się trzeba starać dotrzeć jak najszybciej do tych ludzi, ale sytuacja jest naprawdę bardzo, bardzo ciężko - mówił. Szef rządu podkreślił, że wszyscy ogarniają myślami i modlitwami rodziny osób zmarłych. Składam najgłębsze wyrazy współczucia wszystkim rodzinom, a tym, którzy ciągle mają nadzieję, bo ta nadzieja musi być do samego końca, też chcę przekazać, że cała Polska jest z państwem myślami, w głębokim współczuciu, w głębokim żalu w związku z tym, co się stało - dodał.

Obecnie sztab pracuje nad podjęciem decyzji, kiedy będzie można wejść do tych chodników z dwóch stron po to, aby przeprowadzić tą kolejną akcję, jednocześnie nie zagrażając życiu ratowników, albo przynajmniej eliminując jakiekolwiek zagrożenia do absolutnego minimum - mówił Morawiecki.

Reklama

Co wydarzyło się w kopalni?

Jak poinformował kierownik zespołu komunikacji JSW Tomasz Siemieniec, po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło prawdopodobnie do zapalenia metanu w ścianie N-6 na poziomie 1000 metrów, w wyniku czego 15 pracowników zostało poszkodowanych. W rejonie ściany N-6 było 42 pracowników. 12 z nich zostało przetransportowanych do szpitali. Większość poszkodowanych jest poparzonych. W czasie, gdy w rejonie prowadzonej akcji przebywały dwa zastępy ratowników, które poszukiwały trzech pracowników, doszło prawdopodobnie do kolejnego wybuchu.

"Sztab stracił kontakt z ratownikami"

Sztab akcji stracił kontakt z siedmioma ratownikami. W dalszym ciągu nieznany jest także los trzech poszukiwanych górników – podał Siemieniec.

Są ofiary śmiertelne

"Bardzo smutna informacja. Zmarło 4 górników w wyniku wybuchu w Kopalni Pniówek. Trwają poszukiwania 7 innych. Poprosiłem, aby na miejsce pojechał wiceminister @piotrpyzik (podsekretarz stanu w ministerstwie aktywów państwowych Piotr Pyzik – PAP), który na bieżąco informuje mnie o sytuacji. Łączę się w modlitwie z rodzinami i bliskimi górników" – napisał Sasin na Twitterze. Trzech górników zginęło pod ziemią, a czwarty zmarł po przewiezieniu do szpitala w Siemianowicach Śląskich

Jak zaznaczył, w akcji bierze udział 13 zastępów ratowniczych. W sztabie akcji są przedstawiciele zarządu JSW oraz Wyższego i Okręgowego Urzędu Górniczego. Rodziny poszkodowanych górników zostały objęte opieką psychologów.

Poszkodowani trafili do szpitali

Trzy zgony tutaj na miejscu stwierdził lekarz kopalniany. Akcja cały czas trwa; mamy nadzieję, że uda nam się uratować tych, którzy tam pozostali na dole. Czekamy w punkcie medycznym na kopalni, aż ratownicy górniczy przyniosą nam tych poszkodowanych - powiedział na briefingu przed kopalnią po godz. 10 dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

Jak zrelacjonował, część rannych była w średnio ciężkim stanie – zostali oni przewiezieni do szpitali: w Rybniku, Jastrzębiu-Zdroju, Żorach i Wodzisławiu Śląskim. Najbardziej poparzeni zostali przewiezieni do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Na kolejnych w kopalni czekały cztery ambulanse katowickiego WPR, ogółem w akcji brało dotąd trzynaście zespołów ratownictwa. Pach uściślił, że w środę rano na miejscu były też dwa śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, jednak pogoda nie pozwoliła na start śmigłowca z poszkodowanym. Zespół ratownictwa medycznego przetransportował jednego z rannych ambulansem do Centrum Urazowego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu.

Pytany o charakter obrażeń poszkodowanych dyrektor wskazał, że były to oparzenia, ale też urazy ciała, w tym złamania. Podkreślił, że ratownicy znali tylko wstępnie charakter obrażeń; diagnozują je szczegółowo lekarze w szpitalach. "Jesteśmy tu, w kopalni, czekamy na kolejnych poszkodowanych" – zaznaczył Pach.

Premier: Moje myśli i modlitwy są z rodzinami zmarłych

"Moje myśli i modlitwy są z rodzinami zmarłych górników KWK Pniówek. Wciąż toczy się walka o odnalezienie zaginionych. Jestem w stałym kontakcie z wojewodą śląskim. Pomoc organizujemy niezwłocznie" - napisał Mateusz Morawiecki na Twitterze.