"Dla nas przy wycenie najważniejsze są wyniki spółki i jej perspektywy, a nie kurs giełdowy, który jest zmienny - papiery kosztowały od 14 zł do 23 zł. Poza tym na giełdzie jest zaledwie nieco ponad 2 proc. akcji, co sprawia, że ich kurs nie odzwierciedla wartości spółki - mówi "Gazecie Wyborczej" Filip Thon, prezes polskiej spółki RWE.
>>>Rząd wybrał fatalny czas na prywatyzację
Skarb państwa chiał, by inwestor kupił akcje po kursie giełdowym, jednak niemieccy księgowi dobrze wszystko policzyli i okazało się, że polski gigant energetyczny jest po prostu za drogi. Owszem, RWE mógłby kupić firmę, gdyby rząd obniżył cenę.
A to oznacza, że plany prywatyzacyjne resortu skarbu biorą w łeb. Inwestorzy wiedzą, że rząd jest pod ścianą i musi sprzedać firmy, by ratować budżet. To stawia kupujących na dużo lepszej pozycji, bo to oni będą dyktować cenę i warunki, inaczej nie uda się zatkać dziury w finansach pańśtwa. A im bliżej końca przyszłęgo roku budżetowego, tym bardziej inwestorzy będą stawiać surowsze warunki.