Negocjacje są nadal w toku, lecz ofiary Niemiec przyznają, że już teraz lepsza taka kwota niż żadna.
Robotnicy przymusowi: Taka kwota by nas ucieszyła
Leokadia Wieczorek, była robotnica przymusowa w Niemczech, prezes dolnośląskiego Stowarzyszenia Polaków Represjonowanych przez III Rzeszę, przyznaje na łamach "Sueddeutsche Zeitung", że kwota 200 milionów euro do podziału by ją ucieszyła. Argumentuje, że wielu starszych ludzi w Polsce ma niewielkie emerytury, zatem byłaby to realna pomoc. Później można negocjować dalej – mówi Wieczorek niemieckiej gazecie cytowanej przez Deutsche Welle.
Wieczorek od trzech dekad walczy zarówno o uznanie indywidualnych losów byłych robotników przymusowych, jak i konkretną pomoc dla nich, jak aparaty słuchowe czy niewielkie emerytury uzupełniające. Takie emerytury są wypłacane przez Polskę od 1996 roku, natomiast pierwsze odszkodowania od Niemiec zostały wypłacone przez Niemcy na początku obecnego milenium.
Prezes Stowarzyszenia miała 4 lata, kiedy została zesłana z rodzicami do Trzeciej Rzeszy. "Podobny los spotkał ok. 20 mln Europejczyków, którzy zostali zmuszeni do pracy na rzecz nazistowskiego państwa" - przypomina Deutsche Welle. W czasach komunistycznej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, w skrócie PRL, rozmowa o doświadczeniach pracy przymusowej była prawie niemożliwa – mówi Wieczorek.
AfD: Usunąć dyrektora Miejsca Pamięci Buchenwald
W obecności Leokadii Wieczorek otwarto w maju Muzeum Pracy Przymusowej w Weimarze. "Muzeum, będące częścią Miejsca Pamięci Buchenwald, które z kolei jest finansowane przez rząd Niemiec i Wolny Kraj Turyngii, zostało otwarte w samą porę" – pisze "Suddeutsche Zeitung".
Tymczasem skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec, która dopiero co wygrała wybory landowe w Turyngii, domaga się usunięcia dyrektora Miejsca Pamięci Jensa-Christiana Wagnera. Grożono mu nawet śmiercią. W jednym z wywiadów dla "Suddeutsche Zeitung" dyrektor stwierdził, że AfD "może spróbować odciąć nasze finansowanie", jeśli zdobędzie wystarczającą władzę w parlamencie krajowym.
"AfD już kilkakrotnie pokazała, że nie boi się wzywać do cięć w miejscach pamięci lub całkowicie kwestionować ich finansowanie" – zauważa dziennik.