Ostatnie dane Głównego Urzędu Statystycznego mówiły o spadku tempa wzrostu cen. W ujęciu rok do roku w marcu inflacja wyniosła 16,2 proc. wobec 18,4 proc. w lutym. – Realizuje się gwałtowny ruch w dół z tego płaskowyżu, o którym informowaliśmy – podkreślał na przedświątecznej konferencji prasowej Adam Glapiński, prezes NBP.
Z czego wynika przekonanie większości Polaków? – Ankietowani kierują się w odpowiedziach odczuwalnym co tydzień, co miesiąc wzrostem cen, a nie przykładają zbyt dużego znaczenia, zresztą słusznie, do rocznych wskaźników, które szczególnie w marcu obarczone były bardzo efektem bazowym, niemającym nic wspólnego z obniżaniem się inflacji, a jedynie wynikają z matematycznych właściwości indeksów statystycznych – podkreśla Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej. Jak dodaje, wynik sondażu jest zbieżny z informacjami GUS o wzroście oczekiwań inflacyjnych. Istotne jest także to, że postrzegamy inflację głównie przez pryzmat najczęściej robionych zakupów. – Przede wszystkim chodzi o żywność czy paliwa. A jeśli chodzi o żywność, to mieliśmy wzrost 2,3 proc. z miesiąca na miesiąc i był to najwyższy wskaźnik od 1999 r. – podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Postrzeganie dolegliwości inflacji zależy od sympatii politycznych. Choć w elektoracie obozu rządowego także przeważają wątpiący w spadek inflacji, to jednak przeciwnego zdania jest 46 proc., dwa razy więcej niż wśród ogółu badanych. Z kolei wśród wyborców opozycji odsetek tych, których zdaniem tempo wzrostu cen nie maleje, wynosi prawie 80 proc.
Czy w kolejnych miesiącach zmieni się postrzeganie inflacji? Ludwik Kotecki uważa, że wyniki sondażu są sygnałem nie tylko tego, że Polacy odczuwają mocno tempo wzrostu cen, lecz także są wyrazem braku wiary w politykę antyinflacyjną w Polsce.