Na marginesie rozmów ministrów energii w Sztokholmie doszło wczoraj do pierwszego spotkania nowego sojuszu unijnych zwolenników atomu. Oprócz francuskiej minister transformacji energetycznej Agnès Pannier-Runacher, inicjatorki spotkania, wzięli w nim udział przedstawiciele Bułgarii, Chorwacji, Czech, Finlandii, Holandii, Polski, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Węgier. Mimo zaproszenia nie pojawili się ministrowie ze Szwecji i Włoch. Uznawana za niechętną wobec atomu wywodząca się z Zielonych belgijska minister energii Tinne van der Straeten nie została zaproszona na rozmowy, mimo że jej rząd zgodził się w zeszłym roku na wydłużenie pracy części reaktorów.
Możliwość blokowania
Oficjalne deklaracje 11 koalicjantów są na razie ostrożne. We wspólnym oświadczeniu ministrów stwierdzono, że grupa ma promować europejską współpracę w dziedzinie energii nuklearnej, w tym w zakresie badań, rozwoju europejskiego łańcucha dostaw, szkoleń fachowców oraz standardów bezpieczeństwa. Wszystkie te cele powinny – w ocenie atomowej "11" – stanowić istotną część polityki energetycznej UE. Ministrowie podkreślili, że energetyka jądrowa jest jednym z narzędzi, które pozwalają realizować cele klimatyczne Wspólnoty, a jednocześnie – jako stabilne źródło energii leżące u podstaw systemu – przyczynia się do bezpieczeństwa dostaw prądu.
Szefowa polskiego resortu klimatu i środowiska Anna Moskwa podkreślała, że wtorkowe spotkanie prawdopodobnie nie jest ostatnią inicjatywą w tym formacie.
Koalicja byłaby w stanie blokować w Radzie UE niekorzystne dla atomu propozycje legislacji. Tym samym trudno będzie wyobrazić sobie wyrugowanie atomu z unijnej transformacji energetycznej. Lobbują za tym niechętne wobec tej technologii państwa, na czele z Niemcami, Austrią i Luksemburgiem. Celem grupy na najbliższy czas jest zabezpieczenie interesów energetyki jądrowej w pracach nad reformą unijnego rynku energii. Chodzi przede wszystkim o to, by atom mógł być finansowany na zasadach analogicznych do odnawialnych źródeł.
Jednym z mechanizmów, o których mowa, są kontrakty różnicowe, które stanowiły podstawę finansowania m.in. brytyjskiego reaktora Hinkley Point C. Model ten, który był także rozważany w przypadku polskiego projektu jądrowego, opiera się na długoletniej gwarancji cen energii. Gdy ceny rynkowe są niższe od uzgodnionej ceny referencyjnej, zamawiający dopłaca brakującą kwotę operatorowi elektrowni. Z kolei w odwrotnym przypadku nadwyżka względem ceny referencyjnej zwracana jest zamawiającemu.
– Paryżowi i większości krajów, które tak jak Polska planują rozwój energetyki jądrowej, zależy na tym, żeby takie inwestycje miały dostęp do tych samych mechanizmów wsparcia, na które mogą liczyć źródła odnawialne. Tym bardziej że każde takie ograniczenie będzie zmniejszało atrakcyjność projektów jądrowych z punktu widzenia inwestorów, co będzie miało przełożenie na koszty finansowania i rentowność – mówi nam Maciej Burny, prezes firmy doradczej Enerxperience oraz były wieloletni menedżer w PGE odpowiedzialny za kwestie regulacyjne. Obecnie – jak tłumaczy – kontrakty różnicowe mogą być w UE stosowane do finansowania elektrowni jądrowych, ale konkretne warunki takiej umowy muszą uzyskać akceptację Komisji Europejskiej.
Zdaniem Daniela Radomskiego, eksperta związanego z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i portalem BiznesAlert, ważnym obszarem potencjalnej współpracy koalicji może być wdrażanie technologii małych siłowni SMR oraz regulacje dotyczące wodoru. Paryż i jego sojusznicy chcą, by wodór wytwarzany z wykorzystaniem atomu był traktowany na równi z tym zielonym, produkowanym m.in. na podstawie źródeł słonecznych i wiatrowych. – Z naszego punktu widzenia najważniejszą kwestią jest to, by Komisja nie podważała decyzji podejmowanych przez Polskę w sprawie inwestycji jądrowych i modeli ich finansowania – podkreśla Radomski. Zastrzega jednocześnie, że kontrakty różnicowe – dyskutowane w kontekście reformy rynku energii – są dla atomu „najgorszym możliwym modelem”, ponieważ znacznie zawyża on końcową cenę energii.
Zwiększają moce
Energetyka jądrowa jest istotna dla całej Grupy Wyszehradzkiej. Podczas gdy w Polsce trwają zaawansowane prace nad budową pierwszych reaktorów, Czechy, Słowacja i Węgry zwiększają moce produkcyjne. Na Słowacji w ubiegłym roku uruchomiono trzeci blok w elektrowni atomowej Mochovce. Blok ten zwiększy moc EJ o blisko połowę i pokryje 13 proc. słowackiego zużycia energii. Dzięki temu blokowi udział energetyki atomowej w miksie energetycznym wzrośnie do 65 proc.
Na Węgrzech w sierpniu uzyskano zgodę na budowę dwóch nowych bloków w elektrowni atomowej w Paks. Ich łączna moc wyniesie 2400 MW. Według ostatnich informacji budowa być może ruszy w bieżącym roku. Jest ona realizowana przez rosyjski Rosatom, co pozostaje w kontrze do innych projektów realizowanych w regionie, w których Rosjan wyrzucono z postępowań przetargowych. W związku z opóźnieniami w budowie elektrowni w grudniu parlament wydłużył okres eksploatacji dotychczasowych bloków jądrowych o 20 lat. Paks ma stanowić istotne zabezpieczenie przed niekontrolowanymi wzrostami cen. Obecnie Węgrzy o opóźnienia w realizacji projektu oskarżają Niemcy i tamtejszy Federalny Urząd ds. Gospodarki i Kontroli Eksportu. Wciąż nie dał zgody firmie Siemens na uczestnictwo w projekcie. Spółka wraz z francuskim Framatome SAS wygrała jako konsorcjum przetarg na dostawy zautomatyzowanych systemów sterowania.
Z kolei czeska spółka energetyczna ČEZ poinformowała o przyspieszeniu negocjacji z firmami, które rywalizują o kontrakt na budowę nowego bloku jądrowego w elektrowni Dukovany. Do przetargu stanęły francuski EDF, południowokoreańska KHNP oraz amerykański Westinghouse, który ma zbudować pierwszą polską elektrownię. Blok w Dukovanach ma mieć moc 1000–1200 MWe. Rozważana jest także budowa trzech kolejnych bloków w Temelinie. Podpisanie umowy w tej sprawie zaplanowano na grudzień 2024 r., a wejście jednostek do użycia powinno nastąpić przed 2040 r. Jednocześnie ČEZ stawia na rozwój reaktorów modułowych SMR. Wczoraj zapowiedziano budowę w dwóch lokalizacjach: w Dětmarovicach i Tušimicach. Siłownie mają być one gotowe w drugiej połowie lat 30. Celem budowy reaktorów ma być zastąpienie węgla w miksie energetycznym i przyśpieszenie transformacji energetycznej, a co za tym idzie – osiągnięcie neutralności energetycznej.