Przez pierwsze cztery miesiące wojny byłam wyjęta z życia. Pamiętam ten czas tylko ze zdjęć. Dzięki nim widzę, jak rozwijał się mój synek. Mąż z czasem pomógł mi zbudować ścianę, bez tego bym zwariowała. Ja w Polsce, moja mama w Odessie. Kolejne nieszczęścia, chęć niesienia pomocy każdemu. Pożary, które wybuchały na zgliszczach poprzednich – wyrzuca z siebie Inessa. To jej wspomnienia z początku wojny. Na swój sposób sparzyła się na pomaganiu, na wolontariacie. Dziś wie, że gdyby działała tak dalej, byłaby to prosta droga do zatracenia siebie. Wybrała z czasem inną opcję – odkłada pieniądze i robi przelewy. Na konkretny cel, dla konkretnej osoby. To mniej spektakularne, mniej angażujące, ale pozwala żyć.
Wracamy do niektórych osób, które spotkałyśmy po 24 lutego 2022 r. O tamtych dniach opowiadają dziś, jakby zdarzyło się to dawno temu. Wielka akcja rozkręcana wysiłkiem ludzi, którzy często kompletnie nie mieli pojęcia o działalności charytatywnej. Przekonują, że tamte akcje miały głęboki sens. Dały czas niezbędny do tego, by mogła ruszyć machina pomocy ze strony państwa i dużych organizacji, które potrzebowały czasu na rozruch. Tamte dni dały im także wiedzę o nich samych i pokazały, jak ważne jest poczucie sprawczości. A to przyda się na kolejne miesiące i lata. Bo o ile test z niesienia pomocy zdaliśmy, to przed nami kolejny – z bycia razem.