Konflikt ukraiński przetasowuje karty, zwłaszcza w Europie Środkowej. Szczególnie aktywna jest Polska, która nigdy nie ukrywała swoich obaw związanych z Rosją. Czy będzie w stanie zająć miejsce Niemiec jako kontynentalnej potęgi europejskiej? - zastanawia się Massaux w artykule opublikowanym na łamach portalu Wszystko Co Najważniejsze.

Reklama

Francuski analityk zauważa, że Polska armia już teraz jest jedną z najliczniejszych w UE, ale po spełnieniu pewnych warunków może stać się największymi siłami zbrojnymi we Wspólnocie.

Rozbudowa polskiej armii

Na mocy nowych przepisów polska armia zostanie docelowo zwiększona do ok. 300 tys. żołnierzy – 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. żołnierzy wojsk obrony terytorialnej. Jeśli te liczby zostaną osiągnięte, polska armia przewyższy 200-tysięczną armię francuską, która jest obecnie największą armią w UE - pisze Massaux.

Wylicza następnie kolejne czynniki sprzyjające rozwojowi Wojska Polskiego. To przede wszystkim systematycznie wzrastający od 2014 r. budżet obronny, który osiągnął w 2020 r. równowartość ok. 2 proc. PKB. Według zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, w 2023 r. Polska przeznaczy na wojsko 4 proc. PKB.

Polska zainwestowała też w zaawansowane programy treningowe dla żołnierzy, wzmocniła współpracę z innymi państwami europejskimi i zwiększyła swój udział w misjach UE i NATO - zaznacza francuski publicysta. Przypomina, że Polska wysłała swoich żołnierzy na misje do Afganistanu, Iraku, Bośni i Hercegowiny oraz Libii.

Zakupy zbrojeniowe

Reklama

Za rozbudową polskiej armii stoją również czynniki geopolityczne. Polska graniczy z Ukrainą i Rosją. Jako członek UE i NATO Warszawa odgrywa ważną rolę w obronie Europy Wschodniej przed potencjalnymi zagrożeniami - podkreśla Massaux. Dodaje, że chociaż w Polsce w 2010 r. zniesiono obowiązkową służbę wojskową, liczący ponad 38 mln mieszkańców kraj ma wciąż duży potencjał rekrutacyjny.

Wzrastający potencjał Wojska Polskiego pokazują też liczne zakupy zbrojeniowe, w tym systemów obrony powietrznej Patriot czy myśliwców F-35, które znacznie przyspieszyły po 2022 r. - pisze analityk. Wylicza, że w zeszłym roku Polska zamówiła w USA 116 nowych czołgów Abrams i podpisała kontrakt z południowokoreańskim producentem na łącznie 1000 czołgów K2. Dla porównania - Francja, Niemcy i Wielka Brytania mają obecnie podobno po 200 czołgów - zaznacza.

Kierunek, który obrała Polska jest ambitny, ale na drodze do stania się czołową armią UE leży jednak kilka trudności - pisze Massaux. Zauważa, że są to przede wszystkim koszty; zakupy, szkolenia i utrzymanie takich sił pochłoną olbrzymie środki, a Polskę, podobnie jak resztę Europy, dotyka inflacja i problemy gospodarcze, finansowanie armii obciąża zaś budżet i dług publiczny. Jest to tym bardziej problematyczne, że Polska pozostaje największym beneficjentem netto budżetu UE. Trzeba ponadto uwzględnić napięte relacje między polskim rządem a instytucjami europejskimi, co może być źródłem problemów - ocenia.

Massaux jako drugi problem wskazuje konieczność zdobycia niezbędnego khow-how. By mieć silną armię nie wystarczą same zakupy uzbrojenia, potrzebne są realne zdolności taktyczne i wyszkolenie bojowe, a także skuteczne dowodzenie - zdobycie wiedzy i umiejętności wymaga zaś czasu - tłumaczy.

Polskie dozbrajanie się jest zjawiskiem, które warto zauważyć i analizować. Wraz z konfliktem na Ukrainie punkt ciężkości obrony Europy przesunął się na Wschód i państwa europejskie muszą do tego dostosować swoje strategie - konkluduje francuski analityk.