Potwierdził także, że Niemcy nie wykonają kolejnego kroku i nie przekażą Ukrainie samolotów bojowych.
Jak przypomina “Sueddeutsche Zeitung”, Pistorius pierwszego dnia swojej pracy na stanowisku ministra obrony spotkał się w Berlinie z szefem Pentagonu Lloydem Austinem. Przyznał, że w rozmowie poruszona została kwestia dostawy Leopardów na Ukrainę, ale obyło się ”bez kłótni ani dysonansu". - Wyjaśniłem stanowisko kanclerza Olafa Scholza w tej sprawie. Spotkanie w Ramstein odbyło się już następnego dnia - zaznaczył Pistorius.
Podkreślił, że stanowisko kanclerza zakładało skoordynowanie całej procedury z USA. W efekcie Niemcy i USA zgodziły się na wysłanie czołgów Ukrainie, ale to jeszcze “nie czas na wiwaty”. - To bardzo poważna decyzja, która oczywiście ma też wpływ na Bundeswehrę – przyznał minister. - Nie wszyscy w Niemczech są entuzjastycznie nastawieni do dostaw czołgów bojowych. Połowa Niemców martwi się tym, a druga połowa - przyjmuje z zadowoleniem. Troska ta musi znaleźć odzwierciedlenie w procesach decyzyjnych rządu federalnego - zaznaczył.
Pistorius przypomniał też, że ważną kwestią pozostaje jedność sojuszników. - Konferencja w Ramstein pokazała, że wśród aliantów nie było zgody. USA to nasz najważniejszy partner. Podejmując tę historyczną decyzję, potrzebowaliśmy porozumienia transatlantyckiego. Jednak teraz mamy sygnał dla Rosji: ważne decyzje zostaną podjęte w transatlantyckiej solidarności - dodał.
Zgodnie z prawem międzynarodowym dostawa Leopardów Ukrainie nie czyni z Niemiec strony w wojnie – podkreślił minister, dodając jednak, że “Putin niespecjalnie interesuje się prawem międzynarodowym”. - Ale wysyłamy wyraźny, zdecydowany sygnał. Czyniąc to, nie naruszyliśmy granic Federacji Rosyjskiej. Nie jesteśmy aktywną stroną wojenną, i tak pozostanie - wyjaśnił Pistorius.
Kolejny krok “nie wchodzi w grę”
Dodał też, że wysłanie samolotów bojowych – o co apeluje strona ukraińska – “nie wchodzi w grę”. - Samoloty myśliwskie są znacznie bardziej złożonymi systemami, niż czołgi. Mają też zupełnie inny zasięg i siłę rażenia. To byłoby przekroczenie granic, przed którymi obecnie ostrzegam - podkreślił minister.
Jego zdaniem Bundeswehra cały czas wymaga doposażenia.
- Jeśli decydujemy się wesprzeć Ukrainę, nie możemy tego robić połowicznie. Ponieważ nie możemy szybko zamówić nowego sprzętu (…), musimy skorzystać z własnego magazynu - powiedział. - W przyszłym tygodniu odbędę rozmowy z przemysłem zbrojeniowym. Ale jak powiedziałem: czołgi nie czekają gdzieś na półce, gotowe do zabrania. (…) A amunicja nie rośnie na drzewach, czekając na zbiory. W przemyśle zbrojeniowym sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. (…) Ale będziemy pracować nad wypełnieniem tych luk. Musimy być szybsi w zamówieniach - wyjaśnił Pistorius.
Potwierdził także, że 14 czołgów Leopard 2 A6, które już wkrótce trafią na Ukrainę, będą pochodzić z zasobów Bundeswehry. Nie wykluczył kolejnych dostaw czołgów, ale podkreślił przy tym, że Bundeswehra “dociera do granic” obecnych możliwości. - Mamy też inne zobowiązania, na przykład wobec sił interwencyjnych NATO - zaznaczył.
Pistorius dodał też, że “Niemcy nie będą w stanie zaspokoić zapotrzebowania w krótkim okresie”. - W perspektywie średnio- i długoterminowej musimy zbudować w Europie przemysł zbrojeniowy, który będzie w stanie to zrobić. (…) I powinniśmy przejść do znormalizowanych systemów uzbrojenia w Europie. W przyszłym tygodniu będę dyskutował o tym z przemysłem obronnym - poinformował.
Jak przyznał minister, 100-miliardowy fundusz specjalny nie wystarczy na amunicję, uzbrojenie i logistykę. - Specjalny fundusz ma na celu zmniejszenie fali podczas zakupu nowych systemów. Wiele rzeczy jest niedokończonych, wiele jest do nadrobienia – dodał i podkreślił, że “100 miliardów euro nie wystarczy”. - Z każdym nowym systemem pojawiają się nowe koszty jego utrzymania. Z każdym nowym sprzętem pojawiają się nowe i wyższe koszty eksploatacji - stwierdził Pistorius.